Ostatniego dnia sierpnia Główny Urząd Statystyczny opublikował zaktualizowane dane o PKB w II kw. tego roku. Są one nieco gorsze niż wstępny szacunek z połowy miesiąca – w drugim kwartale polska gospodarka skurczyła się o 0,6 proc. Wynik byłby jeszcze gorszy, gdyby nie niespodziewane przyspieszenie w inwestycjach.
Projekt ustawy betonującej zarządy spółek strategicznych zniknął tak szybko, jak się pojawił. W Radzie Polityki Pieniężnej bunt, inflacja rośnie, ceny energii szybują. Co z tego wszystkiego wyniknie? Rozmowa z Joanną Solską.
Pierwszą od 30 lat naszą recesję spowodował pandemiczny spadek konsumpcji w drugim kwartale. Przekonanie, że po odmrożeniu gospodarki konsumpcja szybko zacznie rosnąć, może jednak okazać się błędne. Recesja zaboli bardziej, niż się wydaje.
GUS potwierdził: w II kw. PKB zmniejszyło się rok do roku o 8,2 proc. To efekt spadku konsumpcji, dotąd głównego silnika polskiej gospodarki.
PKB w drugim kwartale 2020 r. spadło o 8,2 proc., podał GUS. To sporo, ale wciąż mniej, niż oczekiwano. I mniej niż w większości krajów Unii. Czy polska gospodarka uodporniła się na pandemię? Raczej nie. Czeka nas gorąca jesień.
Międzynarodowe instytucje prognozują, że polska gospodarka skurczy się o 3,5–4,6 proc. To największa recesja od 1991 r., ale i tak niższa niż w innych krajach UE. I okupiona rekordową dziurą w finansach publicznych.
Kiedy pandemia docierała do Polski, byliśmy optymistami. Obecnie trzy czwarte Polaków boi się utraty pracy i tego, że sytuacja gospodarcza kraju bardzo się pogorszy. To źle rokuje, recesja będzie się pogłębiać.
V, U, L, a może W – jaki będzie kształt wykresów zmian Produktu Krajowego Brutto? Od tych bezdusznych grafik zależy los nas wszystkich.
Drugie w tej konkurencji jest słowo „recesja”. Ekonomiści nie mają już w zasadzie wątpliwości, że Unię Europejską czeka kryzys gospodarczy, przy którym ten z 2008 r. okaże się niegroźnym testem.
Erik Nielsen przewiduje, że strefa euro wyjdzie z recesji w połowie roku.