Ratownicy odnoszą wrażenie, że prawo nie jest równe dla wszystkich, a pobłażliwość sądów ośmiela napastników.
Błędne, zbyt późne diagnozy, tragiczne w skutkach pomyłki zdarzają się i zawsze będą się zdarzać. Ale nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że zamykanie SOR-ów jest dobrym pomysłem.
Rozmowa z ratownikiem i nauczycielem akademickim Jarosławem Sowizdraniukiem o tym, co różni ratownika medycznego od lekarza, czy pogotowie to bagno i czy w tym zawodzie więcej jest adrenaliny czy wypalenia.
„Przedstawiciele resortu zdrowia tylko pozorują negocjacje” – mówiła na konferencji prasowej Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów.
W Poznaniu w weekend z 26 zespołów karetek, które są niezbędne, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, pracowało 10. W Gdańsku nie wyjechała ponad połowa ambulansów, a w Aleksandrowie Kujawskim – ani jeden.
Nie będzie chaosu w pogotowiu, strażaków wysyłanych w zastępstwie ratowników medycznych i śmigłowców lądujących w centrum stolicy? Minister ogłasza porozumienie, ratownicy prostują.
Po samobójczej śmierci 94-latka pracownicy ochrony zdrowia zrobili krok wstecz i zasiedli do rozmów z rządem. „Na co dzień pracujemy ze śmiercią, ale sobota wstrząsnęła nami wszystkimi” – opowiadają.
„Rząd obiecuje, że coś zrobi, ale za dwie kadencje. Równie wiarygodna byłaby zapowiedź, że w przyszłym roku poślemy Polaka na Marsa!” – mówi protestujący pod kancelarią premiera chirurg Simon Ziemka.
Protestują lekarze, rezydenci, ratownicy medyczni, pielęgniarki, fizjoterapeuci, diagności laboratoryjni, nauczyciele, urzędnicy, pracownicy sądów. Chodzi o pensje, ale też o pryncypia – bylejakość ochrony zdrowia czy upartyjnianie szkół. Rząd próbuje protesty ignorować.
Premier nie znalazł czasu na spotkanie z medykami, protestującymi w białym miasteczku pod jego kancelarią. Przeciwko nim są także politycy PiS, a Polski Instytut Ekonomiczny sugeruje, że pracownicy ochrony zdrowia buntują się z… pazerności. Świetnie bowiem zarabiają.