Widmo krąży nad kampanią warszawską. Widmo autokarów, którymi mają być zwożeni wyborcy Patryka Jakiego, by wydrzeć stolicę Platformie.
Patryk Jaki do spółki z Rafałem Trzaskowskim najwyraźniej zamęczyli już Warszawę.
Kiełbasa wyborcza czy jarmuż? Bitwa o Warszawę Rafała Trzaskowskiego z Patrykiem Jakim zdążyła obrosnąć gęstwiną politycznych i kulturowych odniesień. W kampanii wyborczej zagubił się jednak elementarny sens samych wyborów.
Po raz pierwszy w takim zakresie rozlicza się polityków nie z wiarygodności składanych obietnic, lecz z biegłości w manipulowaniu emocjami wyborców.
Chcę powiedzieć jasno, że jako Polacy nie zazdrościmy Trzaskowskiemu ani wykształcenia, ani jego francuskiego.
Pozwolić ludziom mieć dzieci – to nie ideologia, to przyzwoitość. Tu naprawdę nie ma alternatywy – że miasto wesprze albo rodziny starające się o dziecko, albo łatanie dziur w asfalcie.
Chciałbym, żeby Rafał Trzaskowski został prezydentem Warszawy i żeby mógł mnie oraz mojemu partnerowi udzielić ślubu – mówi Paweł Rabiej, kandydat na wiceprezydenta stolicy.
W wyborach samorządowych chodzi o ścieżki rowerowe, żłobki i wodociągi, ale przede wszystkim o krajową politykę. W tym roku bardziej niż kiedykolwiek. PiS to rozumie, druga strona, jak pokazuje trwająca już nieformalna kampania, na razie słabo.
Dla Rafała Trzaskowskiego przyszłoroczny bój o Warszawę będzie największym wyzwaniem w dotychczasowym życiu.
Znów może się okazać, że to Platforma wyjdzie lepiej na tej „współpracy”.