Teatralne realizacje „Dziadów” Mickiewicza znowu były w Polsce narodowym barometrem wolności – przez 30 kolejnych lat.
Temat „podrobionej”, sfałszowanej egzystencji, nakładania masek, przyjmowania ról i życia naznaczonego strachem przed demaskacją jest ciekawy, może zwłaszcza dziś, tym bardziej szkoda, że nie przełożył się na lepszy spektakl.
Spektakl ogląda się z przyjemnością i zainteresowaniem, także dlatego, że reżyser potrafi i nie boi się zaskakiwać.
Sens całości staje się tak nieuchwytny jak prawdziwa osobowość Ripleya.
Rozmowa z Radosławem Rychcikiem, reżyserem, laureatem Paszportu POLITYKI w dziedzinie teatru, o murzyńskich „Dziadach” i strategii skandalu w sztuce.
Za brawurowe włączenie polskiego arcydramatu w przestrzeń współczesnej zbiorowej wyobraźni.
Pierwsza bodaj w historii inscenizacji „Dziadów” Mickiewicza próba nadania naszemu narodowemu poematowi uniwersalnego sensu to przedstawienie tyleż zaskakujące, co poruszające, inteligentne i przewrotne.
Spektakl o banalności życia bez zła.
Rychcik zderza gry formalne z XIX-wiecznym salonem