Rozmowa z Markusem Imhoofem, szwajcarskim reżyserem filmu o pszczołach „Więcej niż miód”.
Pszczoły żyją na Ziemi od końca epoki dinozaurów. Czy teraz podzielą ich los i wyginą na naszych oczach?
Słynnym powiedzeniem, powtarzanym do znudzenia, że zaraz po tym, jak wymrą pszczoły, podobny los spotka ludzi, jakoś się nie przejęliśmy. Lepiej, żebyśmy się nie przekonali, czy na pewno jest prawdziwe.
Pszczoły wymierają w zastraszającym tempie. Grozi to niepowetowanymi stratami – również na stole.
W poniedziałek przegłosowano tymczasowy zakaz stosowania w Unii Europejskiej trzech pestycydów z grupy neonikotynoidów, które zidentyfikowano jako najbardziej szkodliwe dla pszczół. To dobry sygnał.
Pszczoły wymierają w ostatnich latach w takich ilościach, że zaczyna to być problem na skalę globalną. I to przede wszystkim problem ludzi, bo bez zapylania rośliny przestają wydawać owoce. Czeka nas głód?
Od lat pszczoły służą człowiekowi, a człowiek pszczołom. Dbamy o nie, by ta przyjaźń trwała jak najdłużej. Mimo to nadal nie znamy wielu ich tajemnic.
Pszczoły znikają. Jest ich coraz mniej. Jeśli nic się nie zmieni, ucierpi na tym nie tylko przyroda, ale także gospodarka.
Pszczoły wymierają . I to w bardzo szybkim tempie. Co gorsza, nie wiadomo jaka jest przyczyna pomoru.
Pan Sułowski, właściciel i miłośnik pięćdziesięciu rodzin pszczelich, zamieszkałych w ulach pod lasem, oddawał się akurat myślom u siebie na podwórku, kiedy zajechał miastowy z Ostródy. Miastowy był chory na serce albo coś takiego, a jako czytelnik prasy wiedział, że jad pszczeli leczy. W wieku siedemdziesięciu trzech lat już mało rzeczy człowieka dziwi, więc pan Sułowski złapał pszczołę i wedle życzenia posadził ekstrawagantowi na ramieniu. Owad okazał się nienerwowy, nie chciał żądlić, musieli go naciskać palcami. Wreszcie ugryzł i zaraz zdechł, a miastowemu ręka spuchła. Zadowolony sięgnął po portfel, sztywną ręką poruszał jak łychą koparki w żwirowni.
– Pan jesteś stratny pszczołę – wskazał banknotem pod nogi, gdzie leżał trup.
– Gratis – umiał się znaleźć pan Sułowski.