Kibicem piłkarskim bynajmniej nie jestem, ale patriotą polskim jak najbardziej – wyjaśnia pan Krzysztof, majster budowlany, który ku zaskoczeniu znajomych udekorował obejście na biało-czerwono.
Wydaje mi się, że coraz bardziej podoba mi się piłka nożna.
Odpadnięcie polskiej drużyny z mistrzostw Europy, przy wcześniejszym entuzjazmie i poczuciu narodowej dumy, stało się dużym wyzwaniem dla nowego, optymistycznego patriotyzmu.
To mnie przypadła dziś nieszczęśliwie rola żałobnego dzwonnika ciągnącego za sznury, by obwieszczać pożar, dżumę i rozlaną zupę, ale wszyscy wyglądamy w ten niedzielny poranek jak Quasimodo, z niedomytymi śladami biało-czerwonych smug na gębach i spojrzeniem zbitego psa zwanym niekiedy duszą słowiańską.
Kowalski – mieszkaniec podwarszawskiej miejscowości – spodziewał się: chaosu na prowizorycznych autostradach, tłoku na ulicach, awantur wywoływanych przez polskich kiboli, słowem – kompromitacji.
Historia nam podpowiada, że marsze rosyjskie na Warszawę źle się dla nas kończyły, o czym mógł zaświadczać porucznik Ordon, który musiał w powietrze wysadzać swoją redutę.
Podczas Euro 2012 z równą uwagą co piłkarzom przyjrzeć się warto lokalnym i przyjezdnym fanatykom futbolu. Współczesne kibicowanie sporo mówi o świecie, w jakim żyjemy.
Zabolało? To trzeba walczyć z rasizmem na stadionach. A nie tylko opowiadać, że się walczy. I zamiast tego wysyłać oświadczenie MSW do BBC.
Remi Adekoya ma sto procent racji. Polska ma problem ze stadionowym chuligaństwem. Kibole krzyczą i robią rzeczy o wymowie rasistowskiej. To wstyd, że tak się dzieje. A jeszcze większy, że na prawicy przymyka się teraz na to oczy i usiłuje rzecz rozwodnić.
Starożytni kibice nie różnili się specjalnie od współczesnych, a wzmożona stadionowymi emocjami agresja nieraz pchała ich do czynów, które wielu przypłaciło siniakami, a niektórzy nawet życiem.