Pomarańcze, cyprysy, bambusy i baobaby rosnące w sercu Warszawy, wędrujące lody i elektroszarańcza pasożytująca na klimatyzatorach – od ponad stu lat polscy pisarze snują fantazje pogodowe. Wariują od upałów?
Czy Niemcy są pewnym siebie mocarstwem, mocarstwem średniej wielkości, mocarstwem regionalnym czy mocarstwem zlęknionym? Bez względu na to którym, musimy umieć żyć w jego sąsiedztwie.
Przed nami rysuje się fantastyczna przyszłość. Ale też wiele zagrożeń, które mogą zniweczyć ambitne plany rozwoju cywilizacji. Jak wyglądać będzie świat za pół wieku?
Nasi pisarze coraz częściej próbują sobie wyobrazić, jaka będzie Polska w przyszłości. Niestety, są to wizje raczej pesymistyczne: przegramy wojny, konsumpcja zastąpi religię, politycy nie zmądrzeją, bogaci będą jeszcze bogatsi, a biedni biedniejsi.
Jeżeli ktoś odważa się publicznie przewidywać przyszłość, przy czym prognozy swe opiera na solidnych fundamentach zdobytej wiedzy, to rodzi się pokusa sprawdzenia po latach jego wizji. Szczególnie jeśli chodzi o Alvina Tofflera i wydaną przed ćwierć wiekiem jego futurologiczną „Trzecią falę”.
Czas ewolucyjny jest inny od czasu astronomicznego. Można go przedstawić jako półprostą - o "lewym" końcu sięgającym początków wszystkiego (Wielkiego Wybuchu, powiedzmy) i z punktem zero, który stale przesuwa się do przodu, wypełniając treścią tworzącą się historię. Z prawej strony nie ma nic - wielka niewiadoma, którą zrealizuje jeden z nieskończonej liczby możliwych scenariuszy. Nie da się przewidzieć cyklicznych wydarzeń (tak jak czynią to astronomowie zapowiadając np. zaćmienie Słońca czy Księżyca z dokładnością do ułamka sekundy). Nikt nie może powiedzieć, jak będzie wyglądała przyszłość ewolucyjna.
Prawdopodobnie wszystkie cywilizacje we Wszechświecie giną wskutek wewnętrznych konfliktów. Czy nas spotka ten sam los?
Martin Rees, wybitny brytyjski uczony piastujący prestiżowe stanowisko Astronoma Królewskiego, twierdzi, że dla człowieka wiek XXI będzie stuleciem ostatnim.
Wrzesień 1939 r. kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z wybuchem wojny. W tym właśnie roku redakcja „Kuriera Warszawskiego” poprosiła grupę wybitnych pisarzy, by zabawili się w przepowiednie – jaka będzie Polska za lat dwadzieścia, czyli w roku 1959.
Strach popycha ludzi w ramiona obłędu. Nie znaczy to, że są już obłąkani. Gdy rozpada się świat, szuka się koła ratunkowego. Choćby w przepowiedniach sprzed wieków pióra Nostradama. Ale po ataku na Amerykę nie próżnują też głosiciele spiskowej teorii dziejów. Ci są groźniejsi.