Jakiej Unii Europejskiej chce PiS, to wiadomo po wielu choćby ostatnich wypowiedziach polityków tej partii.
Będziemy mieli w długi weekend serię pretekstów do politycznych rozmów przy majówkowym grillu.
O przyszłości polskiej szkoły, celach kształcenia, warunkach i sensie pracy nauczycieli zadecydują ostatecznie wybory.
Jarosław Kaczyński, idąc do władzy, zapewne szczerze wierzył w swoją sprawczość, w przełamanie „imposybilizmu” administracji, w wielkie, według własnego projektu, przeoranie państwa.
„Piątka Kaczyńskiego” to weksel zastawiony na naszej przyszłości, ogromne obciążenie finansów publicznych ograniczające nasze możliwości rozwojowe na lata.
Niestety, mimo wciąż ogłaszanej moralnej klęski tzw. starej ekonomii pieniądze publiczne pochodzą albo z podatków, albo z pożyczek. I tyle.
Jarosław Kaczyński znów w kampanii sięgnął po polityczny i ideologiczny cep, tym razem lokując swoje wyborcze nadzieje „w gejach”, jak kiedyś w uchodźcach.
Czas najwyższy, żeby Koalicja Europejska zaproponowała własną agendę debaty unijnej.
Po konwencji PiS widać, że stawką nadchodzących wyborów będzie ocalenie samej polityki, rozumianej klasycznie jako sztuka osiągania dobra wspólnego.
Opozycja, jeśli chce wygrać i jak najprędzej zatrzymać erozję państwa, nie ma wyboru: musi się trzymać formuły „nie odbierzemy niczego, co PiS dał, oddamy to, co PiS zabrał”. A będzie co oddawać.