Kryzys zmusi ludzi do tego, żeby przestali nadmuchiwać symbole i wymachiwać fałszywymi proporcami, tylko wrócili do realnych problemów społecznych i gospodarczych.
Władza będzie nadal grała kartą LGBT, prowokowała wybuchy gniewu, aby przedstawiać protestujących jako groźnych „ideologów”, wichrzycieli.
Opozycja nie ma wyboru: mimo urazów i uprzedzeń musi rozmawiać, budować jakieś minimalne zaufanie – i między sobą, i z wyborcami „tamtych”.
Mamy wreszcie szansę i czas na rekonstrukcję opozycji.
Z PiS nie wygrają wolne elektrony, skłóceni i kapryśni liderzy, łańcuchy świateł i szturm czarnych parasolek.
Nie rozchodźmy się; ta przegrana jest zapowiedzią zwycięstwa, przede wszystkim nad naszą własną, absurdalną, wojną domową.
To nie jest żadna „plemienna wojenka”. To autentyczny, głęboki spór o ustrój państwa.
Mieszkamy we wspólnym domu i niemożliwe jest, żeby jeden dozorca trzymał wszystkie klucze.
Entuzjazm, jaki wśród wyborców PO wywołała dynamika kampanii Rafała Trzaskowskiego, strukturalnej przewagi Dudy nie zniweluje.
W tej kampanii PiS próbuje jeszcze raz grać wizerunkiem partii ludowej.