Teraz następuje najważniejszy sprawdzian dla Donalda Tuska, rządu i administracji. Z powodzią nie da się negocjować, ale już za pomoc poszkodowanym władza będzie dokładnie rozliczona, nie tylko przez politycznych przeciwników, ale też przez ludzi, którzy ponieśli ogromne straty, oraz przez opinię publiczną.
Racibórz Dolny to coraz rzadszy w Polsce przypadek dużej i udanej inwestycji toczącej się obok politycznych podziałów. Dziś trudno byłoby w jakiejkolwiek sprawie zbudować międzypartyjny trwały konsens; wszystko jest okazją do konfliktu i polaryzacji. Polityka nie cofnie się przed powodzią.
Szykującym się do rachunku sumienia ministrom warto przypomnieć ładną frazę Franza Kafki: są dwa grzechy główne, z których wywodzą się wszystkie inne – niecierpliwość i opieszałość.
Wiele uszło formacji Kaczyńskiego płazem, jak choćby cała nienawistna propaganda ówczesnej telewizji rządowej, na którą szły setki milionów z budżetu państwa czy wydatki z Funduszu Sprawiedliwości na wyborcze prezenty. Ale ważne jest to, że PiS-owi nie udało się do końca oszukać systemu, a kara jest poważna.
Najdalej za miesiąc zaczną się podsumowania pierwszej rocznicy wyborów 15 października. Wcześniejsze małe jubileusze – stu dni czy pierwszego półrocza – rząd wizerunkowo przegrał. Na początek nowego sezonu taka dedykacja dla polityków koalicji: jak już wyszliście na scenę, to mówcie.
Po paryskiej klęsce frustracje kibiców i komentatorów wylały się głównie na działaczy sportowych, w tym najważniejszego z nich – prezesa PKOl. Radosław Piesiewicz jawi się jako modelowy wytwór „epoki PiS” – taki Daniel Obajtek polskiego sportu.
Najlepiej by było samemu zorganizować igrzyska i spojrzeć na siebie z takim dystansem jak Francuzi, ale wiemy, że to jest trudniejsze, niż ograć w siatkówkę panów Le Goffa i Clévenota. Wyjdźmy więc naprzeciw gospodarzom igrzysk i w ostatecznym rozrachunku przyjmijmy remis.
Polska kultura cierpi najwyraźniej na swoisty efekt jojo – za czasów PiS mizeria kadrowa szła w tym sektorze w parze z hossą finansową, po powrocie sił koalicji, skupionej wokół liberalnego centrum, jest odwrotnie.
Od koncertu Taylor zaczynałby się klasyczny sezon ogórkowy, pozapolityczny, gdyby nie amerykańska kampania wyborcza, która zrobiła się niesłychanie emocjonująca. To jest także zastępcza wojna polskiej polityki, która dość wiernie odtwarza amerykańskie podziały.
Kluczowe dla przyszłości Polski będą nadchodzące wybory prezydenckie. Najpierw te w USA, potem już te u nas. A sprawiedliwość musi trochę poczekać na prawo.