Jan Paweł II na liście lektur, zachęcanie rodziców do donoszenia na nauczycieli, ułatwienia w rekrutacji na studia za udział w ruchu parafialnym. Tak ma się zmieniać szkoła pod wodzą ministra Przemysława Czarnka.
Gdyby udało się coś zmienić petycją, dyskusją z ekspertami czy marszem, nie musiałabym protestować w taki sposób – mówi Anita Sobiechowska, która w ostatni poniedziałek przykleiła dłoń do bramy ministerstwa edukacji.
Po lekarzach, sędziach, nauczycielach i generalnie elitach, po lewakach, LGBT i UE Kaczyński i jego państwo znaleźli kolejnego wroga. Młodzież, a czasem nawet dzieci.
PiS dawno już utracił legitymację moralną do sprawowania władzy, lecz w obrębie rządu niektórzy tym brakiem legitymacji się wyróżniają. Należy do nich właśnie Przemysław Czarnek.
Mianowanie Przemysława Czarnka ministrem edukacji i nauki to jak wyznaczenie antyszczepionkowca na ministra zdrowia. Spustoszenia, które spowoduje w polskiej edukacji i nauce, mogą okazać się gorsze niż skutki pandemii.
Publicyści Radia Maryja, inicjatorzy stref anty-LGBT i wykładowcy KUL znaleźli się w gronie doradców Przemysława Czarnka. Niektórzy są prawie tak barwni jak sam minister.
„Czarnek, idź do diabła” – pod takim hasłem w poniedziałek demonstrowano pod siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej w Warszawie. Interweniowała policja.
Tymczasem koleżanki i koledzy nauczyciele hardzieją. Nie czekają, aż ich dopadnie pisowski ogar i zawlecze przed komisję dyscyplinarną, tylko sami piszą na siebie donosy.
Minister podkreśla, że dawniej on i jego rówieśnicy nie zakłócali porządku i nie używali wulgarnego słownictwa, gdyż byli wychowywani w duchu wielkich autorytetów.
Nic nie wiemy, nic nie słyszeliśmy, nie było skarg. Czego nie ma na piśmie, tego nie ma, można iść w zaparte – tłumaczy dyrektorka szkoły średniej w woj. lubelskim.