Młodsi uczniowie boją się Putina, a starsi w trakcie przerw rozmawiają o tym, kto przeżyje. „Sam jestem tak tym wszystkim przygnieciony, że nie umiem sobie znaleźć miejsca” – mówi Marcin, nauczyciel ze Śląska.
Ktoś zaproponował cały szereg nowych słów od nazwiska Tusk, np. „utyskować” zamiast „utyskiwać”. Dodałbym (w imieniu PiS, a nie od siebie) „otuskowić” zamiast „oszwabić”, co sprytnie łączy pochodzenie z wynagrodzeniem wiadomo od kogo.
Rządzący edukacją narodową zachowują się tak, jakby byli zwolnieni z obowiązku myślenia i z obowiązku tego chcieli zwolnić społeczeństwo. Projekt podstawy programowej nowego przedmiotu nazwanego „historia i teraźniejszość” jest tego najlepszym przykładem.
Są cztery interpretacje tego, dlaczego wniesiono lex Kaczyński. Największą popularność ma wykładnia à la wina Tuska. Miało być tak: prezes zastawił pułapkę na opozycję.
Andrzej Duda wciąż może zatrzymać lex Czarnek albo ostatecznie usankcjonować i przyłożyć rękę do wtłoczenia polskiej oświaty w koleiny degrengolady, z których niezwykle trudno będzie się wydostać.
Przemysław Czarnek musiał uświadomić sobie, że podzieli los ministra finansów, jeśli zmiany w Karcie Nauczyciela okażą się podobnym niewypałem jak Polski Ład. A że okażą się niewypałem, jest więcej niż pewne.
Przyjęto prawo, które jedne mniejszości uważa za akceptowalne, lepsze, a inne za gorsze – mówi „Polityce” Rafał Bartek, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim.
Szkoda, że działań pisowskich służb, w przeciwieństwie do działań Chin, nikt nie śledzi i nie kontroluje.
Bzdur w prawie szkolnym jest tak dużo, że Stowarzyszenie Umarłych Statutów postanowiło zorganizować konkurs na Statutowy Absurd Roku. Było w czym wybierać, co bowiem szkoła, to większy nonsens.
Bez podpisu prezydenta szkoły nie będą w pełni pisowskie, lecz wciąż trochę wolne. Całkiem wolne już teraz nie są, ale Czarnkowi chodzi o pełne zawłaszczenie oświaty.