Wiele dzieci, które przyjechały z Ukrainy, jest zdolnych i bardzo pracowitych. Powinny kształcić się w dobrych liceach. Na starcie tracą na to szansę – mówi Anna Schmidt-Fic z inicjatywy Protest z Wykrzyknikiem.
Jeśli nie chcemy społeczeństwa zatrutego indoktrynacją ideologiczną tak jak mieszkańcy Rosji, którzy wierzą w walkę z ukraińskim faszyzmem, kontrolujmy treści nauczania płynące z polskiego ministerstwa edukacji.
Opublikowana przez liceum w Pabianicach wiadomość o rozstrzygnięciu konkursu wywołała osłupienie i komentarze oscylujące między sarkazmem a zażenowaniem.
Rząd wprawdzie zapewnia, że jeśli ktoś straci na nowej podatkowej grandzie, to mu to zostanie oddane, ale korzystając ze starego dowcipu o PRL: jeśli partia mówi, że nie da, to nie, a gdy mówi, że da, to mówi.
Zróbmy eksperyment myślowy: czy jest choć jedna osoba, która sądzi, że przez – optymistycznie licząc – dziesięć tygodni można opanować język polski i historię jego literatury na tyle, by zdać z niego jakikolwiek egzamin państwowy?
Z korepetycji korzysta prawie 35 proc. polskich uczniów i co drugi mieszkający w wielkim mieście, zwłaszcza jeśli jego rodzice są wykształceni. Dla niektórych to jak równoległa, trwająca cały rok popołudniowa szkoła.
W sprawie stosunku do broni władza i młodzież wydają się mówić jednym głosem. Ale czy uczniowie są psychicznie przygotowani do zdobywania takiego doświadczenia?
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek odwołał rektora Uniwersytetu Wrocławskiego Przemysława Wiszewskiego. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce… w stanie wojennym.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że skieruje do ponownego rozpatrzenia nowelizację prawa oświatowego, tzw. lex Czarnek. Innymi słowy: będzie weto.
Młodsi uczniowie boją się Putina, a starsi w trakcie przerw rozmawiają o tym, kto przeżyje. „Sam jestem tak tym wszystkim przygnieciony, że nie umiem sobie znaleźć miejsca” – mówi Marcin, nauczyciel ze Śląska.