Sejm proceduje dwa projekty zmieniające zasady funkcjonowania organizacji pozarządowych w szkołach: projekt prezydencki i poselski, nazywany lex Czarnek 2.0., który we wcześniejszej formie został zawetowany przez Andrzeja Dudę.
Te lekcje są jak balet na polu minowym – mówią nauczyciele po dwóch miesiącach prowadzenia wymyślonego przez Przemysława Czarnka przedmiotu historia i teraźniejszość. A awantur i nerwów w rozdygotanych szkołach i tak nie udaje się uniknąć.
Siedem godzin sejmowa komisja edukacji zajmowała się dwoma projektami ustaw dotyczącymi oświaty, w tym zmartwychwstałym lex Czarnek. Wygląda na to, że tym razem sprawa jest uzgodniona i omówiona z Kancelarią Prezydenta.
Tym razem minister Czarnek przekonuje, że sprawa ma być uzgodniona z Kancelarią Prezydenta, który kilka miesięcy temu zawetował pierwszą wersję kontrowersyjnej ustawy.
Ministerstwo Przemysława Czarnka zupełnie jawnie już i bez żenady stworzyło z funduszy przeznaczonych na oświatę osobny nowy kran do stałego zasilania Kościoła. To skandal m.in. w zestawieniu z odmawianiem podwyżek nauczycielom.
Posłowie PiS przedstawili w czwartek dwa projekty ustaw. Pierwszy rozszerza uprawnienia kuratorów i grozi wyrzuceniem organizacji społecznych ze szkół. Drugi ma dać bezkarność samorządom, które nielegalnie pomagały zorganizować tzw. wybory kopertowe.
Ze słów ministra Przemysława Czarnka wynika, że beneficjentem utworzenia dyscypliny o nazwie „nauki biblijne” ma być głównie KUL, który i tak kosztuje państwo krocie.
W czasie sobotniej pikiety ludzi oświaty usłyszeliśmy, że szkoła przestała być miejscem rozwoju, a stała się areną przetrwania. W tej branży nie ma mowy o godności. Ale Przemysław Czarnek ma to w nosie. Zamknął budynek ministerstwa i nie pozwolił nikomu wejść.
Myli się Przemysław Czarnek, gdy twierdzi, że Miasteczko Edukacyjne to hucpa polityczna. Minister bał się przyjść do nauczycieli, a miał ze swojej siedziby zaledwie 120 m. Nie przyjął do wiadomości, że ZNP wykonał pozytywną rewoltę.
Skąd tak szczodry gest ministerstwa Przemysława Czarnka i państwa ogarniętego kryzysem finansowym, które nie ma środków nawet na tak pożądane podwyżki dla nauczycieli? A nie jest to ostatnie resortowe słowo.