Półtora roku temu przez kilka dni media kipiały z oburzenia: 6-letnie dziecko trzymane w klatce! I raptem jedna z gazet ogłasza: zniszczono normalną rodzinę! To nie była żadna klatka – ręczą politycy. Teraz zapadł w tej sprawie wyrok. Więc jak to było: klatka, skrzynka, dziwny kojec? Wyrodni to byli rodzice czy tylko nieporadni?
Czy jest sens zajmowania się klapsami w kraju, którym kilkaset dzieci rocznie przywozi się do szpitali, czasem w stanie nie do uratowania, poparzonych, połamanych, z krwiakami, wylewami, z pękniętym kroczem? Czy klapsy to jest w ogóle problem, gdy tysiące dzieci nie dojada?
Rodzinne tragedie słychać przez ściany miejskich bloków i w sąsiedzkich plotkach. Gdyby sąsiedzi nie byli obojętni, gdyby mieli kogo alarmować, być może uniknęlibyśmy szokujących odkryć: martwych noworodków w beczkach, dziecka więzionego w klatce.
Jan wróci do swej rodziny, będzie pił, bił i gwałcił. Ale wieś powita go pewnie jak bohatera.
Bogdan W. nie bił swej żony specjalnie często: dwa, trzy razy tygodniowo. Nie było to zresztą poważne bicie. Zazwyczaj przylał ręką, zaledwie kilka razy użył kabla od żelazka. Po czwartej interwencji policji sprawa trafiła do prokuratora, a potem do sądu. Wyrok był kontrowersyjny: półtora roku w zawieszeniu pod warunkiem, że odbędzie program terapeutyczny dla sprawców przemocy domowej.
Jednym z najskuteczniejszych środków zapobiegania przestępczości jest zwalczanie przemocy rodzinnej. Późniejsi prawcy najgorszych czynów, zwyrodnialcy mordujący bez powodu, w dzieciństwie sami padali ofiarą swoich sadystycznych rodziców albo przyglądali się, jak tata bezkarnie katuje mamę. Siódma teza naszego cyklu brzmi: nie bij, abym i ja nie bił.
Grzegorz K. zabił żonę nożem kuchennym. Sąd orzekł, że jest niewinny. Grzegorz chciałby zamieszkać z dwoma synami, jak dawniej. Opowie im o matce.
Błażej bił Martę i krzyczał, że mężczyzna kobietę musi prawidłowo wychować. Kobieta (Marta) ma teraz 20 lat, mężczyzna (Błażej) – 17, ich dziecko (Maciek) – półtora roku. Za kilka miesięcy urodziłoby się następne.
Kodeks karny nie rozróżnia płci. Za morderstwo: od 8 lat do dożywocia. Połowa morderczyń osadzonych w Lublińcu zabiła, bo już nie dało się inaczej. Latami poniżane i bite przez mężów lub konkubentów wciąż nie wiedzą, kim teraz są: bardziej katem czy jednak ofiarą.
Maria wkrótce będzie zawodową psychoterapeutką. A może nawet więcej niż zawodową. Bo kto lepiej od niej wie, jak to jest być poniżonym, zdradzonym, wykorzystanym przez najbliższych?