O tym, co powinny robić w przedszkolach dzieci i nauczycielki, i jakie zajęcia dodatkowe mają sens - mówi Anna Brzezińska.
Już wiadomo: Warszawa – 3 tys. dzieci. Kraków – 2 tys. Gdańsk, Szczecin, Białystok – po tysiąc. I tak dalej. Dla nich wszystkich zabrakło miejsc w przedszkolach. Znowu.
W związku z ostatnim raportem GUS, wywiązała się kuriozalna wymiana opinii między liderami najważniejszych partii, zwłaszcza opozycyjnych.
Premier gasi pożar w przedszkolach. Zwołał sztab: legislatorzy, samorządowcy oraz minister edukacji radzili wspólnie, jak wybrnąć z kłopotu.
Sejm zrobił wreszcie coś przełomowego dla młodych rodzin: uchwalił ustawę o żłobkach. Nie brakuje przeciwników prorokujących, że wynikną z tego same nieszczęścia.
Na posłaniu dwulatków do przedszkola zyskać mają nie tylko same dzieci, ale rodzice oraz samorządy. Martwiłby się tylko rząd.
Rzecz biorąc w liczbach, wygląda to na rewolucję. W ciągu trzech lat podwoiła się grupa dzieci chodzących do przedszkola.
Społeczne emocje, które towarzyszą planom posłania 6-latków do szkół – pisaliśmy o nich w dwóch ostatnich numerach POLITYKI – przypominają, jak bardzo zaniedbano w naszym kraju edukację najmłodszych. W Polsce musi być więcej przedszkoli, a przemawiają za tym nie tylko argumenty cywilizacyjne, ale również gospodarcze.
W Morawie powszechne stało się słowo nasz. Nasz pałac, nasze przedszkole, nasza Melitta. Czyli Melitta von Wietersheim-Kramsta, która wróciła do rodowego gniazda na Dolnym Śląsku.