„Dzień dobry państwu. Jestem przedstawicielem Zakładu Energetycznego Prąd Polski SA. Chciałbym zaproponować dostawy energii elektrycznej. Mamy prąd po bardzo atrakcyjnej cenie, a dodatkowo w ramach promocji otrzymacie państwo...” Nie, to nie fragment powieści economical fiction. Tacy goście będą nas odwiedzać już za kilka lat. Pod jednym wszakże warunkiem – rozpoczynające się właśnie rynkowe reformy energetyki muszą zostać doprowadzone do szczęśliwego końca. A nie jest to takie proste.
Projekty powszechnego uwłaszczenia po raz kolejny wracają pod obrady Sejmu. Ponieważ nie ulega już wątpliwości, że utrzymanie władzy jest obecnie dla koalicji wartością nadrzędną, należy przypuszczać, że zarówno autorzy utopijnej idei jak i inni koalicyjni posłowie będą skłonni rozpaczliwie szukać kompromisu, by jakoś tę koncepcję urealnić. Jakie mają pole manewru?
Łatwiej zmienić nazwę banku, żeby zarazem nie naruszyć popularnego skrótu PKO – niż zmienić prezesa, żeby być w zgodzie z prawem i zdrowym rozsądkiem. Powszechna Kasa Oszczędności Bank Państwowy będzie się odtąd nazywać PKO Bank Polski SA, ale kto będzie nim kierować? Wszyscy zapewniają, że kłopoty personalne PKO BP nie mają nic wspólnego z polityką i nikt w to nie wierzy.
W Gorzowie Wielkopolskim dopisano rozdział „Kapitału”, którego nie uwzględnił Karol Marks. 580 pracowników Przedsiębiorstwa PKS postanowiło dobrowolnie oddać się w ręce krwiożerczego, zdaniem wojewody lubuskiego, kapitalisty, byłego zarządcy firmy. Wojewoda chciałby obronić klasę robotniczą przed wyzyskiem, ale klasa uparła się i zastrajkowała w obronie kapitalisty.
Od kilku lat Orbis nie inwestuje w Hotel Europejski. Toczy się bowiem sprawa o reprywatyzację obiektu, który przez z górą 140 lat był w Warszawie zaiste symbolem Europy.
Po 9 latach kłótni, sporów i nieustannej zmiany planów rusza wreszcie prywatyzacja przemysłu paliwowego. Do 30 proc. (126 mln) akcji Polskiego Koncernu Naftowego o szacunkowej wartości 2,2-3 mld zł trafi w ciągu dwóch-trzech tygodni na giełdę. To już chyba ostatnia sprzedaż tak wielkiej i dochodowej spółki.
Przygotowania do prywatyzacji LOT trwały 8 lat. To był denerwujący pokaz ślamazarności i niekompetencji, za którą firma i Skarb Państwa zapłaciły wysoką cenę. Wreszcie szwajcarskie linie Swissair dostały wyłączność na negocjacje w sprawie zakupu 10 proc. akcji LOT i przyjęcie roli inwestora strategicznego.
Coraz więcej dowodów świadczy o tym, że wielcy akcjonariusze, którzy zdobyli władzę nad Narodowymi Funduszami Inwestycyjnymi (NFI), chcą szybko opróżnić w nich kasy i wycofać się z interesu. Zaniepokojony tym minister skarbu wystosował list, w którym ostrzega przed konsekwencjami prawnymi takich kroków, obiecując jednocześnie nagrodę za lojalną współpracę. Mało kto jednak wierzy, by akcjonariusze NFI przestraszyli się gróźb ministra lub dali skusić jego obietnicom. Fundusze dysponują majątkiem wartym ponad miliard dolarów, a to pokusa o wiele większa.
Program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych (NFI) miał być polską drogą do kapitalizmu, szkołą, w której świeżo uwłaszczeni obywatele poznawać mieli tajemnice rynku kapitałowego. Stało się jednak inaczej. Rządzące się własnymi prawami NFI trafiły w ręce wielkich instytucji finansowych, które myślą, jak szybko i z zyskiem wyciągnąć zainwestowane pieniądze. W tym wyścigu do kasy jest jeden szczególny uczestnik - państwowy Powszechny Zakład Ubezpieczeń SA, którego finansowe potrzeby są wyjątkowo duże.
Sprzedaż wyścigów konnych na Służewcu w Warszawie opatrzona jest klauzulą najwyższej tajności. Tajemnicę handlową stanowi informacja, kto ma zostać udziałowcem nowej spółki i ile kosztują udziały. Gracze podejrzewają najgorsze: z toru znikną konie, a pojawią się wille dla bogaczy. Oto nasze ustalenia.