Putin wie, że ciągle potrzeba czegoś nowego. Czegoś, co będzie zarówno dostarczać rozrywki, jak i odciągać uwagę – mówi Peter Pomerantsev, brytyjski pisarz, dokumentalista, reżyser i producent filmowy.
Gdyby za miarę ożywiania politycznego brać to wszystka, co można znaleźć na murach, witrynach sklepów i przystankach, właśnie Żoliborz wiódłby w stolicy prym. Nie ruszając się z placu Komuny Paryskiej, można się dowiedzieć więcej niż z gazet.
Po ostrej szarży przeciwko własnemu wydawcy publicyści „Uważam Rze” poszli na razie w rozsypkę. Ale niektórzy już sięgają po szable. Niewykluczone, że zwrócą je przeciwko sobie.
W lokalnych samorządach puchną biura prasowe, departamenty promocji, referaty komunikacji społecznej. Nazywa się to nowocześnie: PR. Ale kojarzy się z socjalistyczną propagandą sukcesu.
Jak wszędzie - także w polityce - za winę należy się kara. Ale w polityce nic nie jest takie samo jak wszędzie. Wina i kara tracą tu swoje potoczne znaczenie, są umowne, stają się częścią gry.
Wbrew temu, co się uważa, żaden polski rząd, także ostatni Donalda Tuska, nie stosował właściwego public relations (PR). Można powiedzieć, że popularność Platformy Obywatelskiej jest wysoka pomimo braku porządnego PR, a nie na skutek jakiejś propagandowej zręczności.
Kreml porównuje południową Osetię z Kosowem, a Cchinwali ze Srebrenicą. Dla prof. Żanny Czoczijewej, Osetynki, nowymi nazistami są Gruzini. Z kolei tuba naszych narodowców właśnie w Putinie widzi nowego Hitlera.
Polityczny wpływ niedawnej koalicji na media potrwa dużo dłużej niż rząd Jarosława Kaczyńskiego. Opozycja miałaby obecnie spory kłopot z odzyskaniem telewizji publicznej i radia. Po wyborach możliwości manewru też będą bardzo ograniczone.
W latach 70. Edward Gierek próbował wmówić Polakom, że Polska jest dziewiątą potęgą świata, w której ludziom żyje się coraz bardziej dostatnio. Dzisiaj słychać, że mamy za sobą najlepszy rok od czasu pokonania komuny. A przed nami jeszcze lepsze lata.