Prokuratura zarzuca znanemu wrocławskiemu adwokatowi Januszowi Z. współdziałanie z grupą złodziei samochodów, którzy porwali, a następnie zażądali okupu za uwolnienie dagestańskiego gangstera. Prokuratorzy twierdzą jednak, że Z. wcale nie jest tym, który ma na sumieniu najwięcej. Nieoficjalnie można usłyszeć, że być może po raz pierwszy ujawnione zostaną powiązania pomiędzy światem przestępczym a częścią adwokatury.
Coraz bardziej znerwicowane społeczeństwo oczekiwałoby dziś skutecznej egzekucji przepisów w państwie prawa. Tymczasem obserwując konfrontacje policjantów z blokującymi drogi rolnikami widzi się nieprofesjonalne działania służb, a dodatkowo odkrywa ich psychiczną słabość. Polskim policjantom coraz bardziej trzęsą się ręce.
Toczy się wojna. Państwo odpala działa przeciwko przestępcom: reformuje policję, wprowadza nowy kodeks karny. Przestępcy o swojej przewadze informują komunikatami w postaci wybuchów bomb, morderstw i napadów. Ofiarami padają zwykli obywatele. Dlatego na wojennej scenie pojawiła się trzecia siła: pospolite ruszenie w obronie własnej.
Telewizja transmituje fragmenty głośnych rozpraw sądowych, dbając bardzo, aby twarze podsądnych nie mogły być zidentyfikowane. Tak było na przykład w przypadku głośnego procesu zabójców warszawskiego maturzysty i dopiero w dniu wyroku pokazano ich oblicza. Towarzyszy temu praktyka prasowa i radiowa - poprzestawania na inicjałach sądzonych. Dlaczego nie mamy prawa poznać ludzi, którzy zabijają współobywateli i spojrzeć im w twarz?
Ani jeden z mieszkańców Gdyni - z wyrokiem eksmisji na bruk - nie wierzył, że może zostać bez dachu nad głową. Komornicy bowiem, jak jeden mąż, odmawiali podejmowania tych drastycznych działań. Niespodziewanie na horyzoncie pojawił się Edward O., komornik ze Słupska. Dla eksmitowanych - drań bez serca; dla spółdzielni mieszkaniowych - szeryf i wybawiciel.
W Najwyższej Izbie Kontroli słyszę, że kolejni ministrowie edukacji narodowej (dawnej oświaty) nie byli w stanie przez 25 lat wydać rozporządzenia wykonawczego do ustawy, normującego wynagrodzenia za prace archeologiczne. Archeologia zajmuje się najodleglejszą przeszłością, więc co to dla niej zaledwie ćwierć wieku? To jest z pewnością przypadek rekordowy, ekstremalny, humorystyczny lenistwa legislacyjnego ministra. Jednak śmiać nie ma się z czego.