Rekordzista ma 21 zakazów. Po każdym kolejnym drogowym zabójstwie wraca pytanie: jak długo jeszcze?
Jeśli zwraca się uwagę rowerzyście, że powinien jechać ścieżką rowerową, a nie chodnikiem, a ten odpowiada: „Miłego dnia”, to nie tylko dlatego, że brakuje mu kultury osobistej. Tak to w Polsce wygląda.
Nowelizacja z pewnością spodoba się większości Polaków. Lubimy, jak prawo jest surowe. Informacje o drastycznych wypadkach natychmiast wywołują społeczne oburzenie i pytania: dlaczego państwo nie reaguje? Dlaczego tego nie zakaże?
Drogowi zabójcy nie mają hamulców. Czy jeśli zmienią się przepisy, poczujemy się bezpieczniej?
Politycy są przekonani, że każdy problem można rozwiązać, pisząc ustawę albo zmieniając kodeks. Przepisy są? Są. Sprawa załatwiona, pijani kierowcy przestaną siadać za kółko. To nie wystarczy. Polskie społeczeństwo w surowe prawo wierzy, a jednocześnie ma je w głębokim poważaniu.
Po 10 miesiącach od tragicznego wypadku na autostradzie A1 jego sprawca Sebastian M. wciąż czeka na ekstradycję. Jego żona i ojciec pozywają zaś tych, którzy ich hejtowali.
Jakie bezwzględne warunki trzeba zachować, żeby zwiększyć swoje szanse na szczęśliwy dojazd i powrót? I dlaczego Polacy uporczywie te warunki ignorują? Rozmowa z prof. Adamem Tarnowskim z Instytutu Psychologii UMK, badaczem i szkoleniowcem w dziedzinie psychologii transportu.
W Holandii ograniczenia na autostradach stały się przedmiotem umowy koalicyjnej. Na razie jednak jeśli Holender chce poszaleć, musi jechać do Niemiec. Albo do Belgii, gdzie radary już dawno się poddały.
Opublikowane niedawno statystyki policyjne za zeszły rok tchną optymizmem. Liczba wypadków spadła, zginęło mniej osób. Ale to tylko pozory.
Wśród ekspertów zdania na temat skuteczności konfiskaty aut są podzielone. Niektórzy sugerują, że przepisy są niekonstytucyjne, bo nierówno traktują różne grupy kierowców.