Urząd Komunikacji Elektronicznej będzie mediatorem między mediami i big techami. Ustawa zapewnia instytucjonalne wsparcie polskim dziennikarzom i wydawcom w dochodzeniu swoich praw i wynagrodzeń.
To był ostatni dzień ostatniego posiedzenia Sejmu przed wakacjami. Trwało cztery dni – od wtorku do piątku. Posłowie wrócą do pracy w połowie września.
Protest w sprawie aborcji; kogo Kamala Harris wskaże jako kandydata na wiceprezydenta; ambasador Magierowski domaga się miliona złotych; prokuratura ws. Romanowskiego; wraca ustawa o prawie autorskim.
Donald Tusk spotka się z przedstawicielami mediów, żeby omówić zmiany w prawie autorskim; rzeź humanistów podczas tegorocznych matur; ruszył szczyt NATO; Andrzej Duda udzielił wywiadu telewizji Fox News; zmarł Jerzy Stuhr.
Co robić? Strajkować, pokazując, że nie będzie skąd wziąć nagłówków i urywków do wyświetlania w mediach społecznościowych, jeśli ktoś nie dostarczy samych newsów? I że sztuczna inteligencja, choć potrafi już zgrabnie skompilować kilka tekstów w jeden, wciąż nie podsunie w Sejmie politykowi mikrofonu, zadając trudne pytanie.
Twórcy pikietują pod Sejmem, bo obawiają się, że zapowiadana i obiecywana zmiana w prawie okaże się albo martwa, albo nie zagwarantuje sprawiedliwego podziału zysków. Mają rację?
Wygląda na to, że twórcy doczekają się wreszcie swoich pieniędzy za emisję ich produkcji w sieci. Nie była to jednak łatwa droga. A przed nimi drugi sezon tego serialu.
Rozmowa z Miłoszem Bembinowem, kompozytorem i dyrygentem, prezesem Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, o tym, czego środowiska twórcze oczekiwały od poprzedniego rządu i czego chcą od nowego.
Sąd uznał właśnie, że znana pisarka Agata Tuszyńska nie jest jedyną autorką swojej książki. To pierwszy taki wyrok w Polsce, choć przypadków wykorzystywania cudzej pracy przez pisarzy jest więcej.
Zaostrza się spór o wynagrodzenia dla artystów za filmy pokazywane w internetowych serwisach. Polscy twórcy skarżą się, że rząd staje tu po stronie wielkich globalnych korporacji. Przeciw artystom.