Wygląda na to, że przebudzenie sumienia w sprawie cierpienia zwierząt było chwilowe.
Senat wprawdzie nie wyrzucił całej nowelizacji „ustawy futerkowej” do kosza, ale wniósł do niej poprawki, które mogą spowodować, że nigdy nie wejdzie w życie.
Nieprzewidzane przy uchwalaniu skutki ustawy futerkowej, zakaz importu pasz z soi, który uderzy w eksport mięsa. Grzegorz Puda nie ma pojęcia, w jakie kłopoty się pakuje.
Politycznie to ja się czuję jak kostka świeżego masła wyjęta po paru miesiącach z lodówki, która nie działa.
Cyjanobakterie, czyli sinice, niepozorne mikroorganizmy, potrafią zepsuć urlop nad Bałtykiem, ale też powalić stado słoni. Winnym takim tragediom są jednak nie one, a człowiek.
Senat może ustawę futerkową odrzucić lub poprawić, ale nie może nas, wrażliwych na los zwierząt, zwolnić od myślenia. Od zadania sobie pytania, czy na pewno jesteśmy tacy szlachetni, jak nam się wydaje.
Nawet jeśli część polityków PiS w sprawie tzw. ustawy futerkowej kieruje się racjami moralnymi, to interes polityczny jest najwyraźniej pierwszoplanowy.
Co zawiera ustawa o ochronie zwierząt, która wywołała tak silne polityczne wstrząsy? I czy będzie miała realne skutki?
Oto Kaczyński kolejny raz stanął z otwartą przyłbicą do walki o prawa zwierząt. I to wszystkich, bo jest szlachetnym demokratą.
Niesłychane, że ustawa wzbudza tyle wściekłości i z jej powodu rozgorzała kłótnia prowadząca do kryzysu, chyba największego od czasu objęcia rządów przez Zjednoczoną Prawicę.