Dwa potężne koncerny medialne Agora i Axel Springer zwarły się w starciu na dzienniki. Pojedynek „Gazeta Wyborcza” kontra „Dziennik” jest czymś więcej niż zwykłą rynkową grą. „Gazeta Wyborcza” nigdy nie ukrywała poczucia misji. „Dziennik” deklaruje, że chce przełamać jej monopol na nadawanie tonu opinii publicznej.
Wydawcy prasy mają ostatnio zszarpane nerwy. Do kłopotów z niepewnym rynkiem reklamy, rosnącą konkurencją i potęgą Internetu doszedł im jeszcze jeden: polityka.
„Wzywamy wszystkich w kraju i za granicą do bojkotu »Tygodnika Podhalańskiego«. Wzywamy do bojkotu współpracujących z nim firm i reklamodawców” – to fragment oświadczenia, jakie trafiło do mieszkańców Zakopanego i powiatu, podpisanego przez 62 osoby, w tym burmistrza, jego zastępców i przewodniczącego Rady Miasta.
Dla zrozumienia napięć między tradycyjnymi mediami a Internetem trzeba nauczyć się nowego słowa clickstream (klikonurt). To dynamiczna przestrzeń treści i komunikacji powstająca na skutek kolejnych kliknięć na odnośniki. Może ona ustanowić nowy porządek nie tylko w świecie mediów, ale także uprawiania polityki i życia społecznego.
Czy „Tygodnik Powszechny”, pismo-instytucja i ważny głos niezależnej opinii, zerwał na początku lat 90. ze swoją dotychczasową tradycją, oddalając się od Kościoła i wielbiąc ślepo liberalną demokrację? Takie zarzuty są dziś formułowane z powołaniem się na zmarłego papieża.
Jesień przyniosła kolejne starcie medialnych gigantów: Agory i wydawnictwa Axel Springer. Tym razem pojedynek rozegra się w najtrudniejszym segmencie rynku: dzienników ogólnopolskich. Zapowiada się walka na wyniszczenie.
W gazecie „Fakt” upierają się, że „Zamiana żon” to był psychologiczny eksperyment. A to była gra. Przez dwa tygodnie dziennikarze polowali na zdjęcia, które można by ładnie podpisać, na przykład „poszli ze sobą do łóżka”, a małżeństwa próbowały nie dać się złapać.