„Tygodnik Solidarność” był dzieckiem Sierpnia. Czytała go cała Polska, bo niósł nadzieję. Władza uważała, że „Tygodnik” podkopuje fundamenty państwa. Redakcję próbowała rozpracować Służba Bezpieczeństwa, a echa tych zabiegów słychać do dziś.
Internetowy „Presserwis” przytacza dialog z salonu prasy: – Poproszę o encyklopedię. – Dwa złote i niech pan weźmie gazetę z regału. – Nie, za dodatek dziękuję. Takie czasy. Góruje sprzedaż wiązana.
(dramacik w 5 aktach)
Prasa prowincjonalna jest słaba, spętana przez lokalne układy. A w ogóle to pojęcie prasy trzeba będzie na nowo zdefiniować, bo podszywają się pod nią produkty prasopodobne, często finansowane i kontrolowane przez miejscowe władze.
O „Naszym Dzienniku” znowu stało się głośno, tym razem za sprawą rozpętanej przez niego kampanii sprzeciwu wobec pogrzebu Czesława Miłosza Na Skałce. Kto rządzi i kto pracuje w tej najbardziej tajemniczej polskiej gazecie?
Odkąd nowy dziennik „Fakt” zaczął rywalizować z „Super Expressem”, i odwrotnie, życie posłów zmieniło się nie do poznania. Teraz wszyscy występują w niekończącej się bulwarowej komedii. Jak na przykład poseł Dorn z Prawa i Sprawiedliwości.