Niby tak dobrze jeszcze nie było – pracy dużo, ludzi mało. Ale młodzi wciąż muszą walczyć o swoje miejsce na rynku. Kto się zagapi, wypadnie na aut. I ma kłopot, żeby wrócić do gry.
Chcesz kosić trawę o drugiej w „nocy”, nikt się temu nie będzie dziwił.
Rząd już wie, że mamy problem z brakiem ludzi do pracy, ale nie ma pojęcia, jak go rozwiązać. Chociaż inne kraje starają się zachęcić do przyjazdu obcokrajowców, Polska ciągle boi się uchodźców i zamierza ich ściąganie reglamentować. Na powrót Polaków z zagranicy też raczej nie ma co liczyć, zwłaszcza jeśli rząd wprowadzi podatek dla bezdzietnych – obowiązujące w PRL bykowe.
Transformacja cyfrowa – czy maszyny odbiorą nam pracę.
W ciągu ostatniego pół roku co czwarty zatrudniony zmienił pracę. Firmy podkupują ludzi, zwłaszcza do prostych zajęć. Rosną płace i nacisk pracodawców, aby wreszcie poluzować politykę imigracyjną. Niech będą nawet uchodźcy.
Z raportu World Economic Forum wynika, że potrzeba 217 lat, by zlikwidować różnice płacowe między kobietami i mężczyznami.
Można? Można. Pewna firma w Nowej Zelandii wprowadziła czterodniowy tydzień pracy. Oczywiście za tę samą płacę. I to działa.
Rozmowa z ekonomistą Harrym Cleaverem o tym, że żyjemy w międzynarodowych obozach pracy i jak z nich uciec.
Po kilku dniach wytchnienia w Polsce znowu jest upalnie. Stan pożądany w czasie urlopu, ale niekoniecznie poza nim. Zgodnie z przepisami pracę można (a nawet trzeba!) nieco sobie ułatwić.
Siedem godzin pracy zamiast ośmiu. A tygodniowo 35 zamiast 40. Oczywiście za te same pieniądze. Możliwe? Potrzebne?