Czy polska prostytutka z wystawy w dzielnicy czerwonych świateł w Amsterdamie ma prawo pobytu w Holandii, bo prowadzi działalność gospodarczą na zasadzie samozatrudnienia? Czy wolno domagać się od niej biznesplanu? To nie żarty. To problemy, nad którymi głowi się najwyższa instancja sądownicza Unii Europejskiej za sprawą dwóch przedsiębiorczych Polek.
Kiedy ogłaszano upadłość Stoczni Gdańskiej, jej pracownikom zajrzało w oczy widmo bezrobocia. Teraz jednak kolebka Solidarności z braku wykwalifikowanych kadr zatrudnia Ukraińców, Rosjan, Litwinów i innych gastarbeiterów ze Wschodu. Podobnie jest w Stoczni Szczecińskiej na drugim krańcu Wybrzeża. – To paranoja – wścieka się ślusarz z Elbląga – dawać zarobić Ruskim, a my będziemy trawę kosić i suszyć na zupę.
Blady strach padł na polskich marynarzy pływających pod obcymi banderami. Największy na tych, którzy pracują u armatorów duńskich. Administracja podatkowa Danii zaczęła bowiem przekazywać polskiemu Ministerstwu Finansów dane o dochodach, jakie marynarze ci uzyskali kilka lat temu. Nasz fiskus zaczął im naliczać podatki wraz z odsetkami. Los marynarzy powinien zainteresować wszystkich rodaków zarabiających za granicą.
Drugie tysiąclecie człowieka pracującego skończyło się już w piątek, 22 dnia grudnia. Pod względem godzin spędzonych w pracy rok 2001 będzie jeszcze krótszy. Czy opłaca się mniej pracować?
Czy żony pracowników stoczni będą chodziły do firmy na wywiadówki w sprawie mężów? A może będą otrzymywać z zakładu specjalne premie za sprawowanie nadzoru nad jakością stoczniowej produkcji? Tego rodzaju pytania zadają sobie mieszkańcy Szczecina. Zarząd tutejszej stoczni uznał bowiem, że ich pracownicy bardziej słuchają żon niż pracodawcy.
Dramatycznie rośnie bezrobocie. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2000 r. zwiększyło się o 130 tys. osób, a do końca roku przybędzie prawdopodobnie kolejnych 217 tys. Bez pracy pozostaje dzisiaj co siódmy Polak w wieku produkcyjnym. Rosnąca stopa bezrobocia zbliża nas do niechlubnego rekordu Europy. A specjaliści są zgodni: będzie jeszcze gorzej.
Parlamentarna debata nad skróceniem o dwie godziny tygodniowego czasu pracy koncentruje się wyłącznie na ekonomicznym i politycznym aspekcie zagadnienia. Jak dotychczas nikt spośród dyskutantów nie zwrócił uwagi na to, w jaki sposób Polacy mogą wykorzystywać te dwie darowane przez parlament godziny. Istnieje podejrzenie, że wielu wykorzysta je na dodatkową pracę.
Większość ludzi do lepszej pracy najskuteczniej zachęcają pieniądze. Tracą one jednak znacznie na atrakcyjności w przypadku osób, które pracują już tak intensywnie, że nie mają ich kiedy wydać. Zachodni świat drapieżnej konkurencji, usiłujący wycisnąć z nich jeszcze więcej, wymyślił incentive travels, czyli podróże motywacyjne. Teraz robią one furorę również u nas. Niestety, często w wersji zwulgaryzowanej, niewiele mającej wspólnego z pierwowzorem.