Hans Peter Stihl. W 1988–2001 Prezydent Zrzeszenia Niemieckich Izb Przemysłowo-Handlowych (DIHT). Obecnie Honorowy Prezydent DIHT
Dotychczasowe luźne propozycje ministra pracy, mające na celu ograniczenia zatrudnienia emerytów i rencistów, przybrały właśnie kształt projektu ustawy, pod którą podpisał się cały rząd. Zakazuje on emerytom – pod groźbą zawieszenia świadczenia – dorabiania u dotychczasowego pracodawcy przez 24 miesiące od przejścia w stan spoczynku. Firmy, które będą wolały zatrudnić dziadka niż wnuczka, zapłacą za niego większą składkę na Fundusz Pracy.
Komercyjne pośrednictwo pracy ma się stać jednym ze sposobów walki z bezrobociem – zapowiada minister pracy i polityki socjalnej Jerzy Hausner. Znalezienie odpowiedzi, na czym ma ten pomysł polegać, okazuje się jednak zaskakująco trudne. Pośrednictwo pracy, z definicji, nie jest działalnością nastawioną na zysk. Kto więc i na czym ma tu zarabiać?
Nudę wywołuje zbyt małe obciążenie pracą, czynności, które są łatwe, powtarzają się w każdym dniu albo w każdym tygodniu, wreszcie niekończący się pochód nudziarzy (osobiście, przez telefon albo e-mailem), którzy przerywają nasz własny prąd twórczy.
Bilans pierwszych tygodni 2002 r.: na Śląsku dziesięciu górników ginie od wybuchu pyłu węglowego, jeden zostaje przygnieciony przez kombajn, w zagłębiu miedziowym górnik ginie w skalnym zawalisku, w Trzciance drwala przygniata drzewo, w Szepietowie murarz spada z rusztowania. Żeby nie dochodziło do wypadków, powinni czuwać behapowcy. Jest ich w Polsce ok. 20 tys. Czy ktoś liczy się z ich zdaniem?
Zarząd starogardzkiej Polpharmy nadmiaru ludzi do pracy pozbył się w sposób godny Salomona. Zamiast brutalnych zwolnień grupowych zaproponował pracownikom Program Dobrowolnych Odejść (PDO). Liczba chętnych do rozstania z firmą przeszła najśmielsze oczekiwania. A w okolicy trudno dziś o jakąkolwiek posadę.
Corocznie 50 tys. ludzi opuszcza zakłady karne z symboliczną tylko zapomogą w kieszeni (300 zł), często bez dachu nad głową i perspektywy zatrudnienia. Pracy brak także dla siedzących w więzieniach.
Targi Pracy w warszawskiej dzielnicy Bielany to nietuzinkowa impreza, zważywszy że bezrobotni niekoniecznie przychodzą tu, żeby zdobyć zatrudnienie, a pracodawcy – nie zawsze szukają rąk do roboty.