Domy publiczne w Ameryce Południowej przed stu laty pękały w szwach od kobiet uprowadzonych z ziem polskich.
Nie zdusiły ich ani fale głodu, ani wybuchające epidemie syfilisu. A teraz branżę starą jak świat zmiata z jego powierzchni internet.
Jak Wiesław Winczura, nic nie musząc, został pierwszym sensu stricto badaczem terenowym prostytucji.
W Polsce, jak to w mieszczańskim salonie pani Dulskiej, problem jest wart uwagi tylko wówczas, gdy wybucha skandal obyczajowy z udziałem jakiegoś polityka.
Oczywiście Krakowskie Przedmieście, reprezentacyjna ulica Warszawy, to nie jest najlepsze miejsce na klub go-go. Jednak w protestach, które towarzyszą otwarciu klubu Cocomo, pobrzmiewa ton hipokryzji.
Mają mało czasu na ustawienie się w życiu – od pierwszego makijażu do cellulitu. Po nich przychodzą młodsze dziewczyny, z ambicjami wziętymi z nowszych teledysków i reklam.
Rozmowa z hiszpańskim dziennikarzem Antoniem Salasem, autorem reportażowej książki „Handlowałem kobietami”, o międzynarodowej prostytucji i wcielaniu się w rolę mafiosa.
Jak się zeszmacić, to z klasą, deklarują studentki dorabiające seksem. Sponsoring przestaje być marginesem. Niby rzecz stara jak świat, ale też na wskroś współczesna.
Czy w starożytności istniała prostytucja świątynna? Ten z pozoru teoretyczny spór rozpala namiętności, budząc wściekłość współczesnych feministek.
W nazistowskich obozach koncentracyjnych funkcjonowały domy publiczne, zakładane przez Niemców w ramach systemu motywacyjnego dla więźniów. Oto wyniki pionierskich w Polsce badań dotyczących Auschwitz-Birkenau.