W Polsce mieszka obecnie blisko 100 tys. Białorusinów. Wielu z nich uzyskało prawo pobytu dzięki Karcie Polaka. Bywa jednak i tak, że urzędnicy swoimi decyzjami rozbijają rodziny.
Rozmowa z prof. Markiem Okólskim o tym, dlaczego Polska deklaruje, że nie chce migrantów, a ich masowo przyjmuje.
Obrazy docierające z Francji w minionych dniach, a także polski spór o imigrantów, mogłyby sugerować, że to jedynie sprawcy kłopotów i nosiciele destrukcji. Dlaczego w takim razie prawie wszystkie kraje zachodnie utrzymują dodatnie saldo migracji?
Sprawa Oksany, porzuconej z udarem przez pracodawcę na przystanku, wywołała oburzenie. Pracuje u nas już milion ludzi ze Wschodu. Czy Polacy wyzyskują Ukraińców? Czy mamy u nas obozy pracy?
Włodzimierz Szlenskowy nie może być w Polsce lekarzem, chociaż jego dyplom został uznany przez ministra. Zabrania mu tego lekarska korporacja, według której, owszem, uprawia medycynę, ale ludową.
Imigrantów ekonomicznych ze Wschodu mamy od piętnastu lat. Najpierw był to handel bazarowy i uliczny. Potem prace polowe i budowlane. Przybysze z Ukrainy i Białorusi zdominowali wreszcie sektor nazywany usługi dla rodziny: opiekę nad dziećmi, sprzątanie, prowadzenie domu. Dotychczas nie potrafiliśmy im stworzyć warunków do legalnej pracy.
Polacy słabo płatnych robót sezonowych nie chcą brać. Cudzoziemców ze Wschodu przeganiają policja, pogranicznicy i urzędnicy. W trosce o rynek pracy zapędziliśmy się w kozi róg.
W Polsce żyje dziś 4,5 tys. obywateli państw Unii Europejskiej. Francuz, Anglik lub Grek to coraz częściej mieszkaniec Polski, który ani myśli stąd wyjeżdżać, bo właśnie w Polsce czuje się u siebie. Można powiedzieć nawet – bardziej u siebie niż u siebie.