Rozmowa z Marcinem Napiórkowskim, semiotykiem kultury, o tym, dlaczego wciąż się spieramy o powstanie warszawskie.
Jeżeli rząd toleruje szarganie symboli narodowych, to obywatele zaczną robić dokładnie to samo. I żadne przepisy temu nie zapobiegną.
W kolejną rocznicę wybuchu powstania warszawskiego w stolicy manifestowali narodowcy spod znaku ONR. Absurd gonił absurd. Co gorsza, w wizji historii sekunduje im Andrzej Duda.
Mimo że powstanie warszawskie było pod koniec II wojny światowej jednym z momentów zwrotnych polityki europejskiej, nie zapadło w powszechną pamięć historyczną. Dla Polaków jednak jest doświadczeniem kluczowym ostatnich 250 lat.
Taki proces byłby absurdem. Zarówno dlatego, że ustalenie prawdy jest niemożliwe, jak i dlatego, że oskarżony ma 99 lat.
Zamieszanie groziło bardzo niewygodnym rozdźwiękiem w samym wojsku.
Fiksacje i buta – albo raczej cynizm i buta – Antoniego Macierewicza okazują się w dzisiejszej Polsce ważniejsze od szacunku dla zmarłych i historycznej prawdy. A także od poczucia rozsądku i przyzwoitości.
Na tych kolażach spotykają się dwie Warszawy. Powstańcze kadry nałożone na dzisiejszy kontekst.
Na marginesie obchodów kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego można zadać pytanie, skąd się biorą rozbieżności co do liczby ofiar – po obu stronach barykady – tej wielkiej, trwającej dwa miesiące bitwy miejskiej?
Rozmowa z Alexandrą Richie, urodzoną w Kanadzie historyczką i pisarką, autorką książki „Warszawa 1944. Tragiczne powstanie”.