Cokolwiek uczyniłby dziś rząd, PiS odsądzać go będzie od czci i wiary. Żadna kropla powodziowej wody nie może się zmarnować, gdyż musi stać się wodą na młyn antyrządowej propagandy. I tak się dzieje. Tyle że to nader ryzykowna strategia.
Powodzie, konsekwencja ekstremalnych zjawisk pogodowych, przynoszą nie tylko zniszczenia, tragedię społeczną i straty gospodarcze, ale też szereg zagrożeń dla zdrowia publicznego.
Kiedy przychodzi wielka woda, po kopyta najpierw, po wymiona, kłąb, po szyję, po nozdrza, oczy wreszcie, przychodzi także śmierć. Bo nie udało się uwolnić z pułapki. Bo ktoś zapomniał, nie dał szansy, nie zapewnił drogi ucieczki. Poradziłyby sobie, gdyby człowiek dał im tę szansę.
Unijne miliardy mają pomóc w odbudowie zniszczonych terenów, ale przed nami potrzeba kolejnych wielkich inwestycji na południu Polski. Sfinansować musi je głównie budżet państwa, który i tak trzeszczy w szwach.
Racibórz Dolny to coraz rzadszy w Polsce przypadek dużej i udanej inwestycji toczącej się obok politycznych podziałów. Dziś trudno byłoby w jakiejkolwiek sprawie zbudować międzypartyjny trwały konsens; wszystko jest okazją do konfliktu i polaryzacji. Polityka nie cofnie się przed powodzią.
Politycy byłego rządu pytają o ekologów i wyrażają wątpliwości, czy na pewno sypią piach do worków. Poza tym teraz jest powódź, a dopiero co alarmowano o suszy. Sprzeczność jest na tyle oczywista, że od razu widać – jakże nieudolną – próbę manipulacji.
Wśród dużych wojskowych helikopterów nad Nysą widać było jeden niewielki, zupełnie inny. Właściciele Bo-105 spod Warszawy ruszyli na pomoc Dolnemu Śląskowi i okazali się bardzo przydatni w pierwszych godzinach powietrznej akcji.
Mam dwa pięciolitrowe baniaki z wodą. Zapasów konserw nie robiłam, ale byłam w kilku marketach i puste półki naprawdę robią wrażenie – mówi psycholożka, która właśnie umawia pacjentów na konsultacje online, bo większość albo pilnuje domów, albo rodzin.
Premier Donald Tusk ogłosił stan klęski żywiołowej w związku z katastrofalną powodzią na południu Polski. Ewakuowano co najmniej kilkanaście tysięcy ludzi, ale straty, także liczba ofiar, będą dokładnie znane dopiero wtedy, gdy opadnie woda.
Powstrzymywać ludzi od ewakuacji nawet w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia może wiele czynników. Zacznijmy od najprostszego – wyjaśnia profesor psychologii Krzysztof Kaniasty.