Dwa minialbumy w jednym opakowaniu
Rzeczywistość nie istnieje, głosi Jean Baudrillard. Dla krytyków francuski filozof jest uosobieniem intelektualnej hochsztaplerki, synonimem postmodernistycznego bełkotu. Dla wielbicieli to przenikliwy krytyk współczesności. Sporu nie sposób rozstrzygnąć, bo prawda – podobnie jak rzeczywistość – również nie istnieje.
Wielcy pisarze amerykańscy chadzają czwórkami. Faulkner, Hemingway, Caldwell i Steinbeck w latach pięćdziesiątych. Pynchon, Updike, DeLillo, Gaddis w siedemdziesiątych. A teraz – jak twierdzi krytyka – postpostmoderniści: Jonathan Franzen, Jeffrey Eugenides, David Foster Wallace, Richard Powers.
Koniec historii, kultura wyczerpania – te hasła jeszcze nie tak dawno rozpalały emocje intelektualistów. Dziś jednak nawet na uniwersytetach intelektualne mody nie są modne, zaś postmoderniści, tak niegdyś głośni, przemienili się w cichych sceptyków.
W ciągu ostatnich dziesięciu, może piętnastu lat słowa "postmodernizm" czy "ponowoczesność" zdążyły się na dobre zbanalizować. Wyszedłszy z intelektualnych salonów trafiły do przysiółków obiegu powszechnego: do redakcji gazet, studiów telewizyjnych, nawet do kościelnych zakrystii. Nagle postmodernistyczne okazało się wszystko: literatura, wszelkie rodzaje sztuk wizualnych i audiowizualnych, moda młodzieżowa, a nawet warszawski Pałac Kultury.