Osłupiałem, dosłownie, na wiadomość, że Sejm uchwalił ustawę o zakazie pornografii. Jak to jest możliwe, by w 2000 r. parlament dość dużego kraju w pobliżu Europy zachował się jak przysłowiowa ciotka z minionych epok, obskurancka, wsteczna, zacofana, przesądna, z maniackimi kompleksami? Niech spróbuję, na mój własny użytek, w tym się rozeznać.
15 stycznia Senat postanowił „całkowicie zakazać pornografii”. Jej przeciwnicy twierdzą, że jest demoralizująca, powoduje wzrost przestępczości na tle seksualnym, wzmaga agresję, sprzyja rozpadowi rodziny, niszczy godność kobiety, „prowadzi do przyjęcia postawy konsumpcyjnej, hedonistycznej i utylitarnej”. Przeciwnicy przeciwników pornografii – żaden z naszych rozmówców nie chciał być przedstawiony jako jej zwolennik – a więc druga strona twierdzi, zwykle przekonująco, że pornografia nie powoduje wzrostu przestępczości, przeciwnie – często łagodzi obyczaje. Nie można jej też uznać za przyczynę, nawet wtórną, rozpadu rodziny. Czym jest więc pornografia? Dlaczego toczą się o nią tak zażarte, że aż ośmieszające krytyków boje?
Internet zapewnia prywatność, bo trudno go kontrolować i działa przez 24 godziny na dobę, jest więc idealnym narzędziem wyszukiwania materiałów pornograficznych. A pornografia jest jednym z najbardziej dochodowych interesów w tej sieci.
Ta ustawa to świąteczny prezent dla rodzin, ułatwi walkę z pornografią - cieszył się poseł Antoni Szymański z AWS, ufny w moc stanowionego prawa. Tymczasem, jak pośrednio ripostował jego partyjny kolega Czesław Bielecki, nie ma legislacyjnej viagry na impotencję egzekutywy.
Pornografia stała się nieodłączną częścią naszego życia. Jest plagą, którą wielu postrzega dziś jako coś zwyczajnego. Kasety z najwymyślniejszymi kombinacjami seksualnymi można kupić wszędzie. Pokazywane są w telewizjach kablowych, w Internecie. Tylko w ubiegłym roku dochody amerykańskiego przemysłu porno przekroczyły 10 mld dolarów. To więcej, niż wynoszą obroty całego Hollywoodu. Miliard zysku przyniosły same usługi przez telefon (sekstelefony). Pary striptizerów występujące w erotycznych klubach zarabiają więcej niż wszystkie instytucje kulturalne w USA razem wzięte.
Czy państwo czerpie korzyści z nierządu? Jedna odpowiedź brzmi "nie", druga - "tak" i obie są prawidłowe. W postawie przedstawicieli fiskalnych władz jest wiele zakłamania.
Senatorzy zgłosili projekt zakazu pornografii. Tymczasem dyskusje, co nią jest, a co nie jest, stają się coraz bardziej jałowe. Nie tylko dlatego, że nowy kodeks karny nie definiując zjawiska, w określonych warunkach legalizuje pewne jego formy. I nie tylko dlatego, że nie da się wyznaczyć granicy między ostrzejszą erotyką a lżejszą pornografią. Po prostu - seks na pokaz i na sprzedaż stał się segmentem kultury. Wciska się wszędzie. Do kin, telewizji, reklamy.
Na Zachodzie film został przyjęty gorąco i był nominowany do Oscara. Nasi krytycy poczuli się zdezorientowani. Jest to pierwszy w dziejach kina dramat, czy raczej komedio-dramat obyczajowy, przedstawiający środowisko wyrabiające pornografię.