Słownictwo reklamowe jest trudne do spolszczenia: za dużo nowych realiów. A stosunek do nich nie zawsze jest pozytywny. Wskazuje na to sarkastyczne poczucie humoru czytelników, proponujących takie słowa jak np. rymopicer, bzduropis i hasłokleta (copywriter), tynkofałsz (billboard), oczumydlenie i kit w tłum (public relations). To opinia kolejnego jurora w naszym konkursie prof. Jerzego Bralczyka.
Już po raz trzeci przedstawiamy opinię jurora o propozycjach spolszczeń; prof. Walery Pisarek, honorowy przewodniczący Rady Języka Polskiego, komentuje pomysły czytelników dotyczące słów z dziedziny komputer i Internet. Drukujemy też kolejny wybór z listów czytelników, które wciąż licznie napływają do redakcji.
Zainteresowanie konkursem „Spolszcz to sam” przeszło nasze oczekiwania. Czytelnicy nie tylko komentują nasz konkurs, ale również zadają pytania dotyczące poprawności – będziemy się starali systematycznie na nie odpowiadać. Przypominamy dziś najciekawsze propozycje zgłoszone przez czytelników w pierwszym odcinku konkursu (komentarz jurora i listę nagrodzonych zamieściliśmy w POLITYCE 27). Przedstawiamy wyniki drugiego odcinka oraz komentarz eksperta dr. Mirosława Bańki, kierownika Redakcji Słowników Języka Polskiego PWN. Drukujemy też fragmenty listów od czytelników. W zabawie można także uczestniczyć na naszych stronach internetowych.
Najbardziej ekscentryczne imiona nadają swoim dzieciom mieszkańcy okolic Warszawy i Trójmiasta. To na północy mieszkają Stenuela, Marża, Pacyfik, Jad, Stera i Oralia. Nie mówiąc już o Mao, Stalinie oraz słynnym Solidariuszu. Południowa i wschodnia Polska chrzci bardziej konserwatywnie.
Przypomnij sobie, Drogi Czytelniku, swój temat maturalny z języka polskiego, a powiem Ci w przybliżeniu, w jakim okresie dziejów najnowszych zdobywałeś wykształcenie średnie, a nawet zaryzykuję podejrzenie, czy zapowiadałeś się na człowieka myślącego samodzielnie, czy na oportunistę.
Właśnie ukazał się „Inny słownik języka polskiego”. Jest inny, bo unika naukowości, znaczenia wyrazów objaśnia poprzez konteksty, a ponadto używa życzliwej formy „my”.
Przeciętny odbiorca telewizyjnych programów informacyjnych i audycji publicystycznych ma kłopoty z rozumieniem wielu słów, szczególnie z dziedziny polityki – wynika z badań OBOP.
Torunianie podejrzliwie spoglądają na niepozorną kamieniczkę przy ul. Piekary. W oknie na parterze tysiące szufladek. Te w zasięgu wzroku opatrzono hasłami: „Trwożyć się”, „Służba”, „Rozmowa”. A przy kolejnym oknie: „Zamknąć”, „Zakon”. – Jeśli nie tajne służby, to co? – szepcą przechodnie. A to redakcja powstającego od 50 lat „Słownika polszczyzny XVI wieku”.