Na ulicach, placach i skwerach trwa bój o czystą, piękną polszczyznę. Przeszkolone patrole policji i straży miejskiej pilnie nadstawiają ucha, łowiąc znajomą ordynarną frazę, której władza powiedziała twarde „nie”. Tych, którzy dobro, jakim jest język polski, traktują ze szczególnym okrucieństwem, funkcjonariusze upominają i karzą mandatami. Zatem obywatelu: uważaj, co mówisz, bo następny możesz być ty!
Mówimy coraz bardziej po coś. Kiedyś staraliśmy się porozumieć, dziś po prostu się komunikujemy.
W Polsce nastąpiło pomieszanie języków. Inteligenci używają słów z ulicy, starsi odmładzają się gwarą młodzieżową, o politykach w ogóle lepiej nie wspominać. Zupełnie jakbyśmy zbudowali sobie małą wieżę Babel.
Przewodniki turystyczne zapewniają, że w Słowacji Polaków zrozumie każdy bez problemu. Niby prawda, ale uważajmy na niektóre słowa.
Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk wpadł na pomysł bardzo oryginalnej książki – chce w niej pomieścić najbardziej znane zdania polskie, takie, które są rozpoznawalne jako cytaty i które przy tym najczęściej coś o nas (Polakach) mówią – wprost lub pośrednio.
Czarnoskórzy przybysze do Polski jednoznacznie opowiadają się przeciw używaniu słowa Murzyn. Językoznawcy twierdzą, że jest ono neutralne, a w ustach rasisty każde zabrzmi obraźliwie.
Jest wszędzie: na klatkach schodowych, przystankach, na ścianach policyjnych „dołków” i w Internecie. Wyrżnięty w drewnie, pociągnięty sprayem, wydrukowany na koszulce, wydziergany na ramieniu. Skrót H.W.D.P. (czy CH.W.D.P.?) zrobił wielką karierę. Jest modny, znany i tak popularny jak coca-cola. Czy stanowi dowód, że w Polsce narasta brutalna, antypolicyjna fobia, a stróż porządku urósł do miana wroga publicznego numer jeden?