Mijający rok może być zapowiedzią dużej zmiany warty w polskim kinie komercyjnym. I wróżyć kolejną fazę kłopotów ze ściągnięciem do kin publiczności przyzwyczajonej do domowych ekranów.
Wizjonerski eksperyment, fenomenalna adaptacja, hit o księdzu Kaczkowskim, filmy, które uczą, jak żyć. Autorskie podsumowanie 2022 roku w polskim kinie.
Wiecznie użalający się nad sobą błazen Miauczyński godnie zastąpił Jana Piszczyka – innego pechowca i nieudacznika, rozpaczliwie poszukującego akceptacji – w roli narodowego bohatera masowej wyobraźni.
Polskie kino spoglądało w stronę historii, by odkrywać przeszłość relacji polsko-żydowskich, ale też szukać tożsamości nowej klasy średniej i kreować nowe narracje. Wychodziło to rzadko, za to regularnie wywoływało dyskusje.
Na arenę światowego kina w początkach trzydziestolecia wprowadzał nas Krzysztof Kieślowski. Jego sukcesy przebił dopiero Paweł Pawlikowski.
Złote Lwy dla „The Silent Twins” Agnieszki Smoczyńskiej, faworyzowany „IO” Jerzego Skolimowskiego bez nagród. A zaskoczeń na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych było więcej.
Kino historyczne? Powstają utwory z tezą. I my takie produkcyjniaki wciąż chcemy kręcić. Dla kogo? Dla ćwierćinteligentów? – zastanawia się reżyser filmowy Janusz Zaorski, który kończy w tym tygodniu 75 lat.
„IO” to przejmujący protest przeciwko niehumanitarnemu traktowaniu zwierząt, zabijaniu, niszczeniu przyrody. W drugiej kolejności – smutna bajka, w której przeglądają się sprawcy, ofiary i świadkowie. Film otrzymał Nagrodę Jury (ex aequo zostali wyróżnieni Felix Van Groeningen i Charlotte Vandermeersch za „Le otto montagne”). Złotą Palmę odebrał Ruben Östlund za „Triangle of Sadness”.
O wyjątkowym filmie nakręconym z balkonu warszawskiego mieszkania opowiada jego twórca Paweł Łoziński.
Odczuwam dziś wyjątkowe poczucie abstrakcyjności zawodu, który wybrałem – mówi Tomasz Włosok, odtwórca głównej roli w dramacie psychologicznym „Piosenki o miłości”.