„To jest nowe kino, wszystko można tam kupić” – mówi bohaterka jednego z festiwalowych filmów, prezentując powracającym z zagranicy dzieciom zachodzące w okolicy zmiany. Można by, idąc dalej tym tropem, zapytać: Co konkretnie można dziś kupić w polskim kinie?
Po triumfie „Pianisty” Romana Polańskiego, a tuż przed planowaną premierą „Zemsty” Andrzeja Wajdy – pisanie o upadku polskiego kina zakrawa na kpinę. Rzeczywiście, nasza kinematografia – jak na bankruta – wygląda całkiem nieźle. Przynajmniej z zewnątrz.
Od „Pianisty” Polańskiego do „Zemsty” Wajdy – sezon polskich filmów
Jednym z kinowych przebojów ostatnich tygodni jest „Dzień świra” Marka Koterskiego, gorzka, chwilami irytująca komedia o Adasiu Miauczyńskim, przekraczającym smugę cienia inteligencie nieudaczniku, którego wcześniej spotkaliśmy w innych filmach i sztukach tego autora. To bodaj jedyny tak wyrazisty bohater, który pojawił się u nas w ostatnich latach. Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Rozmowa z Agnieszką Holland
Rozmowa z Jerzym Kawalerowiczem, reżyserem filmu „Quo vadis”
Jak dobrze pójdzie, będziemy mieli w kinach dwie „Zemsty”, podwójnych „Krzyżaków” oraz m.in. Wiedźmina, Klossa, Pancernych i króla Maciusia Pierwszego. Filmowcy buszują w Bibliotece Narodowej zapominając, że poza nią też jest życie.
Studio Filmowe Oko oraz telewizja Polsat postanowiły pokolorować dwie czarno-białe komedie filmowe – „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego i „Jak rozpętałem II wojnę światową” Tadeusza Chmielewskiego. Pomysł wywołał w środowisku filmowym poważne zastrzeżenia, a myśl o barwnym „Kanale”, „Zezowatym szczęściu” lub „Popiele i diamencie” w prawdziwych kinomanach budzi dreszcz przerażenia. Czeka nas zapewne spór na temat dopuszczalności kolorowania filmów podobny do tego, jaki kilkanaście lat temu toczył się w USA i Europie Zachodniej.