W Kielcach szef MON w każdym przemówieniu podkreślał, że jak żaden poprzedni rząd ten dba o wojsko i przemysł obronny. Ale przecież ludzie zbrojeniówki umieją liczyć: 33,4 mld na pakiet koreański, 8 mld na pakiet polski.
Polska otworzyła swój rynek zbrojeniowy na produkty z Korei Południowej na niespotykaną w Europie i NATO skalę. MON kupi z Dalekiego Wschodu czołgi, działa, samoloty, wyrzutnie rakiet i wozy opancerzone.
Czy brak entuzjazmu dla koreańskich zamówień resortu obrony popsuł karierę gwiazdy Polskiej Grupy Zbrojeniowej? Minister Mariusz Błaszczak już raz pokazał, że krytyków wycisza bezwzględnie.
Jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry został wiceministrem nadzorującym państwowy przemysł obronny. Może to oznaczać inwazję ziobrystów na Polską Grupę Zbrojeniową w ramach koalicyjnego podziału łupów.
Ósmy prezes PGZ będzie ręcznie sterowany przez ministra obrony, ale nie gwarantuje uzdrowienia zbrojeniówki. Jako stuprocentowo polityczny nominat jest zaprzeczeniem rynkowych reform.
Po raz szósty za rządów PiS zmienił się prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, niegdyś uważanej za jedną z ważniejszych firm zbrojeniowych w Europie. Kolejna karuzela stanowisk nikogo już nie dziwi. A podział łupów dopiero przed nami.
Z opóźnieniem PGZ ogłosiła dane finansowe za ubiegły rok. Strata jest gigantyczna, ale zaraz nastąpi rekordowe odbicie. Statystyki to jedno, a realne problemy – drugie.
Państwowa zbrojeniówka nie umie wyjść z kryzysu. Właśnie odwołany został szef spółki WZI, były poseł PiS Łukasz Zbonikowski.
Jeśli urodzony dziś człowiek za 20 lat chciałby zostać żołnierzem i trafił do jednostek zmechanizowanych, jest prawdopodobne, że będzie używał sprzętu, o którego losie właśnie ma decydować MON.
Załogi zakładów, hołubionych kiedyś przez PiS na potrzeby politycznej rozgrywki, dziś pytają o obiecywane zamówienia. Rząd kluczy, a firmy ledwo zipią.