Nie bez powodu przywódcy opozycji podczas marszu w Warszawie krzyczeli: „Obudź się, Polsko!” i „Zwyciężymy!”, bo właśnie tej wiary w zwycięstwo partiom demokratycznym brakowało najbardziej.
W jakim stanie na niespełna pięć miesięcy przed wyborami jest opozycja? Kto i z kim się dogadał, o co walczy i czym to się może skończyć?
Z jednej strony koalicja „trzeciej drogi” nie osiągnęła w badaniach nawet tymczasowych wzrostów. Z drugiej – w powyborczych układankach będzie niemożliwa do pominięcia.
Nowy opozycyjny sojusz poprawi sytuację ludowców i partii Szymona Hołowni przy podziale mandatów, zmniejszy też liczbę miejsc w Sejmie dla PiS. Ale czy to wystarczy? Przedstawiamy wyliczenia brytyjskiego politologa.
Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe zakończyły rozmowy o tworzeniu koalicji wyborczej do Sejmu. Wspólny rząd z ugrupowaniami demokratycznymi jest możliwy, uważają liderzy obu partii.
Zamiast integrować opozycyjną scenę, czerwcowa rocznica stała się pretekstem do dalszego mnożenia napięć. Szczególnie dotyczy to medialnych harcowników poszczególnych ugrupowań – socialowy ogon zaczyna machać partyjnym psem.
Wspólne listy Polski 2050 i PSL rodzą się w bólach, ale wygląda na to, że się urodzą. To jednak projekt defensywny, obliczony głównie na przetrwanie.
Na początku marca, gdy Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia podjęli rozmowy o wspólnym starcie do Sejmu, zapowiedzieli, że do końca miesiąca zapewne ogłoszą ich finał. Teraz nowym deadline′em jest majówka.
Opublikowany przez „Gazetę Wyborczą” sondaż Kantar Public, badający poparcie dla opozycji w różnych wariantach jej startu, na nowo ożywił dyskusję o wielkiej wspólnej liście.
„Spadkobiercy komunistów niszczą Jana Pawła II po jego śmierci” – te słowa marszałkini Sejmu Elżbiety Witek najlepiej streszczają wyborczą narrację PiS na najbliższe tygodnie, a może nawet miesiące.