Jest najważniejszym dzieckiem reformy policyjnej. Opisywany w dziesiątkach policyjnych konspektów, planów i raportów. Dzielnicowy: podstawowe ogniwo prewencji, naturalny łącznik ze społeczeństwem, koordynator, inspirator, gospodarz, swojak. Immanentny element społeczności, chluba policji, znak jej nowej jakości. Tyle że go nie ma.
Janusz K. z warszawskiej Woli zauważył przez okno, że dwóch złodziei próbuje ukraść mu samochód. Natychmiast zadzwonił pod 997. Zgłoszenie przyjęto, ale radiowóz przyjechał po 45 minutach. Nie było już złodziei, ale i samochodu. Policjanci nie chcieli nawet wiedzieć, jak wyglądali sprawcy. Spytali tylko, czy poszkodowany miał auto-casco. W porządku - powiedzieli - auta pan z pewnością nie odzyska, ale dostanie pan odszkodowanie. Ten przykład dobrze streszcza dziesiątki podobnych doświadczeń, jakie stają się udziałem wielu obywateli w potrzebie. W powszechnej opinii policja przestała wykonywać swoje elementarne zadania: łapać przestępców, a uczciwym ludziom zapewniać bezpieczeństwo. Kiedy już przystępuje do akcji, najczęściej wszystko kończy się blamażem. Jak inaczej określić symboliczny fakt, że podczas odblokowywania drogi w Bartoszycach rannych zostało ponad 80 policjantów - jedna czwarta wszystkich służących w oddziałach prewencji w tym województwie - i 5 uczestników blokad. Ta dysproporcja wskazuje jedno-znacznie, kto kogo w Bartoszycach przywoływał do porządku. Takie Bartoszyce zdarzają się wszędzie. A sytuacja w przeciętnym polskim komisariacie wydaje się równie groteskowa jak w serialu "13. posterunek". Tyle że nie ma się komu śmiać. A nieuchronne zmiany w MSWiA - po dymisji udzielonej szefowi resortu Januszowi Tomaszewskiemu - jeszcze powiększą bałagan i poczucie tymczasowości w wiecznie reformującej się służbie. Tym raportem chcemy rozpocząć cykl publi-kacji o policji. Na początek potrzebna jest uczciwa diagnoza. Dlatego prosimy Czytelników o opowieści z życia i relacje z własnych doświadczeń w kontaktach z policją.
W Bartoszycach doszło do największej bitwy policji z rolnikami, do których przyłączyli się mieszkańcy miasta. Policjanci nie przeprowadzili tej akcji dobrze, o czym świadczy kilkudziesięciu rannych funkcjonariuszy. Ale też trudno od nich wymagać pewnej ręki i stanowczości, skoro uczestnicy podobnych burd, ewidentnie łamiący prawo, pozostają przeważnie bezkarni. Zaś cała energia państwa skupia się - jak niedawno w Olsztynie - na śledztwie, kto wbrew rozkazowi użył gumowych kul. Pomijając zupełnie przyczynę: agresję podburzanego tłumu, blokującego urząd publiczny. Długo i usilnie politycy pracowali na bezradność polskiej policji.
Inspektor Andrzej Koweszko, szef Biura Międzynarodowej Współpracy Policji, miał szansę zostać za kilka tygodni wiceprezydentem Interpolu. Obecnie jest członkiem Komitetu Wykonawczego i przedstawicielem Europy w tej organizacji. Zanim to jednak nastąpiło kandydat poprosił o... zwolnienie z policji.
Pierwsze nominacje na stanowiska komendantów wojewódzkich policji powitane były entuzjastycznie - oto siedmiu wspaniałych, którzy wreszcie zrobią porządek. Wybranych po nowemu, z konkursu, bez politycznych nacisków i wpływów. Następne awanse wręczano już w coraz większej ciszy.
Polska stała się rajem dla przestępców. Już w ubiegłym roku pękła symboliczna granica miliona zarejestrowanych przestępstw rocznie, liczba oszustw gospodarczych wzrosła o połowę. W ciągu roku sprzedaje się pół miliona nowych samochodów, a kradnie 50-60 tys. Pierze się 8 mld dolarów brudnych pieniędzy. Polski rynek narkotyków ocenia się na 400 mln dolarów. Kradzieże i brutalne napady stały się sposobem na życie dla młodocianych przestępców i plagą wielkich miast. Rośnie liczba włamań i rozbojów. Trzy czwarte Polaków uważa swój kraj za niebezpieczny - wynika z badań CBOS. Dlatego strach przed przestępczością jest świetnym towarem. Firmy ochroniarskie sprzedają usługi za 2 mld zł rocznie, wyręczając policję, której - znów według CBOS - nie ufa co trzeci obywatel. Również politycy chcą zarabiać na strachu - w kampaniach wyborczych i w debatach parlamentarnych. W połowie maja Sejm planuje właśnie dyskusję nad rządowym raportem o stanie bezpieczeństwa i porządku publicznego. Może najwyższy czas sięgnąć po środki nadzwyczajne?
Krakowski sąd uniewinnił Wojciecha B., domniemanego "Inkasenta", oskarżonego o popełnienie pięciu morderstw. Koronnym dowodem prokuratury był zapach pozostawiony na miejscu zbrodni. - Wyszli za daleko przed orkiestrę - uważa prof. Jan Widacki, obrońca oskarżonego. - Identyfikacja osmologiczna, zapachowa, to dobra i obiecująca metoda, ale trzeba ją wesprzeć innymi dowodami.
Piętnastu polskich policjantów przeszkolono w USA w sztuce negocjacji. Potem ta piętnastka przeszkoliła 110 następnych już w kraju. Dzisiaj tylko mała część z nich wykorzystuje w pracy swoje umiejętności. Policja od czterech lat próbuje stworzyć system, w którym policyjni negocjatorzy będą mieli stałe miejsce. Bezskutecznie.
Półtora roku temu twarz piętnastoletniego kibica, powtarzającego na polecenie policjantów: "Policja jest the best", a potem z wyraźnym zażenowaniem: "Marszczę freda co dzień rano", oglądała w telewizji cała Polska. W Sądzie Okręgowym w Gdańsku za zamkniętymi drzwiami toczy się proces o naruszenie dóbr osobistych i 700 tys. zł zadośćuczynienia.
Coraz bardziej znerwicowane społeczeństwo oczekiwałoby dziś skutecznej egzekucji przepisów w państwie prawa. Tymczasem obserwując konfrontacje policjantów z blokującymi drogi rolnikami widzi się nieprofesjonalne działania służb, a dodatkowo odkrywa ich psychiczną słabość. Polskim policjantom coraz bardziej trzęsą się ręce.