Nie było zwierzchnika policji, który nie zapowiadałby reformy służby dzielnicowego. Każdy obywatel bowiem powinien znać swojego dzielnicowego. Dzielnicowy zaś musi znać, choćby z widzenia, swoich podopiecznych. Do niego winno się zgłaszać wszystkie skargi i zażalenia na zakłócenia porządku w pobliżu domu, on też winien być gwarantem poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. Rzeczywistość daleko odbiega od tego ideału.
Postępowanie dyscyplinarne o wykroczenie w służbie to dla policjanta prawdziwy pręgierz. Blokuje ono awans, podważa zaufanie kolegów i zwierzchników, przy zawieszeniu w obowiązkach przynosi ograniczenie zarobków o 50 proc. Policjanci skarżą się, że często bywa wszczynane bez wystarczających powodów.
Problem ze służbami specjalnymi polega na tym, że żyją w tak głębokiej konspiracji, iż same o sobie wiedzą niewiele, przez co zdarza się, że ludzie z jednej formacji następują na odciski funkcjonariuszom z konkurencji. Wszystko jest ściśle tajne: nazwiska, stopnie, jednostki organizacyjne, sprawy, jakimi się zajmują. To wymóg ustawy o ochronie informacji niejawnych – wyjaśnia człowiek z cichociemnej służby. Niekiedy jednak informacje niejawne stają się jawne – wówczas kiedy sami cichociemni puszczą w obieg tzw. przeciek, czyli dym. I wtedy opinia publiczna dowiaduje się, że aresztowany przez prokuraturę i sąd kapitan UOP to człowiek całkowicie niewinny, a asystent wiceministra obrony jest łapówkarzem. Wierzyć trzeba jednak na słowo, bo dowody też są tajne. W ten sposób ludzie sił specjalnych mogą wykosić każdego, z kim nie jest im po drodze. Teoretycznie służby działają pod kontrolą, więc nie ma powodu do niepokoju. Tak naprawdę jednak kontrola jest czysto iluzoryczna, w gruncie rzeczy nikt nie jest w stanie ogarnąć wszystkich działań służb i czuwać nad prawidłowością stosowanych przez nie procedur. A to już prawdziwy problem – jak zapanować nad służbami specjalnymi, aby ich siła – do pewnego momentu korzystna dla państwa – nie stawała się destrukcyjna i nie służyła ukrytym celom. Kto więc pilnuje sekretnych służb, kto wydaje im polecenia i wyznacza cele? Kto odpowiada za ich błędy?
Na liście osób pogrążonych zeznaniami Jarosława Sokołowskiego, ps. Masa, wśród gangsterów, polityków i biznesmenów znalazł się też policjant Piotr Sikora (nazwisko zmienione). Były szef wydziału XV Centralnego Biura Śledczego (czyli warszawskiego oddziału CBŚ) od stycznia 2001 r. siedzi w olsztyńskim areszcie. Wcześniej Masa był jego agentem, wtyką w gangsterskim światku. Dzisiaj agent zmienił się w świadka koronnego, który oskarża policjanta.
W ramach rozbijania gangu pruszkowskiego policja dopisała sobie nowy sukces, ale i nową klęskę. Sukcesem są kolejne aresztowania osób związanych z gangster-ską podgrupą zajmującą się kradzieżami luksusowych aut. Klęską zaś fakt, że aresztowanymi okazali się stołeczni policjanci.
W krajach o rozwiniętych metodach śledczych w ekipie policyjnej zjawiającej się na miejscu zbrodni znajduje się psycholog, który analizuje ślady związane z zachowaniem się przestępcy. Przesłonięcie chusteczką głowy zgwałconej i zamordowanej kobiety to ważny trop psychologiczny. U nas takie portrety sporządzane są po miesiącach, a nawet latach i najczęściej traktowane jako ostatnia deska ratunku przed umorzeniem śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy. Może warto odkryć Amerykę.
W ubiegłym tygodniu, podczas debaty o kodyfikacji karnej, Sejm zmienił się w Izbę Strachu i Represji. Posłowie ze wszystkich klubów w trosce o bezpieczeństwo obywateli opowiedzieli się za rygorystyczną polityką karania, lansowaną przez ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Z kolei szef MSWiA Marek Biernacki ogłosił nową policyjną strategię walki z przestępczością pospolitą pod kryptonimem „17 razy 5”.