Nie trzeba przypominać, że równocześnie policja jakoś nie broniła kobiet, które stanęły wprost na trasie marszu „narodowego” i były słownie oraz fizycznie atakowane.
Nie dość, że policja nie podjęła żadnych działań, to rzecznik Komendy Wojewódzkiej tłumaczył, że „pikieta przebiegała bardzo spokojnie”.
Policja przedstawiła funkcjonariusza „Kulsona” i ucieka przed poważnymi pytaniami o sobotni Marsz Niepodległości.
Sięgająca absurdu ochrona szeregowego posła dowodzi strachu obecnej władzy przed obywatelami (czyli „suwerenem”). Albo wręcz tchórzostwa.
Sprawa od początku była bardzo głośna. I jednocześnie długo bagatelizowana przez policję.
W historii wolnej od 1989 r. Polski nigdy jeszcze nie było tak wielu policyjnych i sądowych postępowań w sprawach o de facto politycznym charakterze.
Uzasadnienie wyroku w sprawie „obywatelskiego wkroczenia” na teren Sejmu jest logicznie poprawne, a taktycznie sprytne. A że nie ma w nim odniesienia „do praw podstawowych i idei wysokich”? Może następnym razem.
Policjanci sięgają po metody rodem z PRL, żeby utrudnić obywatelski sprzeciw.
1 sierpnia 2017 r. policja z orłami na czapkach pozwalała nacjonalistycznej prawicy profanować pamięć warszawskich powstańców.
W państwach dyktatorskich działają policje polityczne zwalczające przeciwników władzy. Polska policja w ostatnim czasie staje się formacją polityczną.