Parafrazą peerelowskiego powiedzonka można skomentować pomysł złagodzenia wymagań dla kandydatów na funkcjonariuszy tej wrażliwej służby. Niższa poprzeczka to więcej zagrożeń dla obywateli oraz ich praw.
Policyjne psy ugotowały się na śmierć. Kto ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło? I czy całego dramatu nie należałoby uznać za znęcanie się nad zwierzętami?
Największy kasiarz II RP 90 lat temu szykował skok stulecia. Omal się udało.
Co się dzieje w policji? Seria ostatnich wydarzeń pokazuje, że brakuje wyszkolenia albo górę bierze poczucie bezkarności. Albo jedno i drugie.
Nietykalność osobista i prawo prasowe stały się martwymi przepisami. Są chwile, gdy obsługujący manifestacje reporterzy dokumentują wydarzenia w warunkach zagrożenia zdrowia lub życia.
30 lat temu podjęto ryzykowną decyzję o przekazaniu nowemu premierowi Tadeuszowi Mazowieckiemu listu o sytuacji w Milicji Obywatelskiej. Tak się zaczęła rewolucja, w której mieliśmy – jako tygodnik – swój udział.
Chciałam obserwować marsz Młodzieży Wszechpolskiej, który 15 sierpnia przeszedł przez Warszawę, ale to się nie udało. Widziałam za to kontrowersyjne interwencje policji, w tym wyprowadzenie siłą dziennikarza z terenu spontanicznego zgromadzenia i prewencyjne „zatrzymanie” aktywistów na środku pl. Piłsudskiego. Za co? „Za oznakowanie”.
Jesteśmy przekonani, że to pięcioletni Dawid, którego poszukiwaliśmy od 10 lipca – poinformował w sobotę Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
Policjanci, którzy razili paralizatorem Igora Stachowiaka i doprowadzili do jego śmierci, dostali 2–2,5 roku więzienia. Tyle żądał dla nich prokurator, podwładny ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry.
Kolejny raz policja państwa PiS bez żadnej potrzeby dokonała najścia na obywatela. I kolejny raz chodziło o pokazanie, że władza może dziś robić, co chce. I jeśli będzie mieć w tym interes, nie zawaha się przed łamaniem prawa.