Między Pocztą Polską a jej rywalami wrze, a spory przenoszą się do sądu. Czy po przyszłorocznej liberalizacji rynku usług pocztowych to się zmieni, a poczta poprawi reputację?
Ostatni list, nie ponaglenie w sprawie zalegania, nie fakturę, tylko list pisany przez kogoś do kogoś z prywatnej potrzeby, listonosz Jacek zaniósł adresatowi w październiku 2010 r., myśląc o nieuchronności, z jaką wszystko znika – wliczając zawód listonosza i potęgę Poczty Polskiej.
Rada Nadzorcza Poczty Polskiej zaakceptowała ambitny plan restrukturyzacji firmy, co pozwoli jej skutecznie rywalizować z konkurentami po planowanej na styczeń 2013 roku deregulacji pocztowego rynku.
Na rynku usług pocztowych konkurencji w Unii jeszcze nie ma. Byliśmy wśród państw, które walczyły o utrzymanie monopoli. Ostatecznie PE postanowił, że poczty starych unijnych krajów zmierzą się z konkurencją (prywatną i międzynarodową) od 2011, a nowych od 2013 r.
Strajk 25 tys. listonoszy to może być kłopot dla milionów Polaków nie tylko dlatego, że przed nami grudniowy szczyt wysyłania życzeń i noworocznych kartek. Równolegle ucierpiały firmy, którym zawaliły się właśnie akcje promocyjne, ludzie czekający na emerytury i każdy, kto dostaje pocztą rachunki. Ta instytucja nadal jest anachroniczna i niewydolna. Może obudzi ją wreszcie konkurencja?
Już niedługo Poczcie Polskiej przybędzie konkurencja. List będzie mógł nam dostarczyć ubrany na żółto listonosz niemieckiej Deutsche Post lub granatowy kurier francuskiej La Poste. W okienkach szykują się duże zmiany.
Między wrześniem 1939 r. a majem 1945 r. niemiecka poczta polowa dostarczyła ok. 40 mld przesyłek, z czego jedną czwartą stanowiły listy, paczki i telegramy wysłane z frontów. Polskie podziemie przechwytywało część tej korespondencji. Sięgamy do niej po latach.