Potrójne pyknięcie nad Bałtykiem zmieniło polską obronę powietrzną. Tak strzelają rakiety CAMM, główny oręż przeciwlotników przyszłości i nadzieja polskiej zbrojeniówki.
Minister obrony Mariusz Błaszczak to mistrz uników. W ostatnim i najpoważniejszym w swej karierze kryzysie, po znalezieniu w głębi Polski rosyjskiego pocisku, zastosował wszystkie znane sobie sposoby ucieczki od odpowiedzialności. I odkrył nowe.
Nowe rodzaje broni, o których słyszymy przy okazji wojny w Ukrainie, okazują się zupełnie nieznane. Nasza świadomość o zagrożeniach jest bardzo marna, właściwie nie wiemy, czego oczekiwać od państwa w zakresie bezpieczeństwa.
Wojna w Ukrainie przypomina nieco I wojnę światową także w tym, że wystrzeliwuje się niewyobrażalne ilości amunicji artyleryjskiej. Od czasów II wojny światowej nie było takiego konfliktu, w którym artyleria byłaby używana aż tak intensywnie.
Rosjanie zaatakowali niedawno ukraińską baterię Patriot, a skończyło się zestrzeleniem sześciu rosyjskich rzekomo „niezniszczalnych” pocisków Kindżał. Co z tą rakietą jest nie tak?
W sprawie „bydgoskiej rakiety” nie postawiono najważniejszych pytań. A jedno z nich brzmi: jak sobie poradzimy w przypadku zmasowanego nalotu rosyjskich samolotów i pocisków, skoro pojedynczy pocisk może przelecieć 500 km nieniepokojony przez nikogo?
Polska z opóźnieniem odkrywa i sprawdza, czy na nasze terytorium wleciał i spoczął rosyjski pocisk manewrujący. Taki sam, jaki jest używany do bombardowania Ukrainy. Choć nie wygląda to na celowy atak zbrojny, nie można udawać, że nic się nie stało. Spóźnione tłumaczenia nie bardzo pomogą. Rząd po raz kolejny poległ w komunikacji. Odkrycie na polu było przypadkowe, bez udziału władz.
Amerykanie proponują uzbrojenie Polski w rakiety sprawdzone na polu walki w Ukrainie albo jeszcze lepsze. Na zapowiedzianych 10 mld dol. może wcale się nie skończyć.
W czasie zimowego pata na frontach pierwsze skrzypce znów gra artyleria. Tyle że rosyjska jest coraz gorsza, a ukraińska coraz lepsza. Jak działa ten „bóg wojny” i czy artyleria nadal zasługuje na to miano?
Nie mamy żadnych przesłanek sugerujących, że Rosja szykuje ofensywne działania militarne przeciw NATO – powiedział sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg. NATO śledziło na bieżąco incydent w Polsce. I było gotowe reagować.