Odcinanie się od PO jest hitem sezonu. Ten hit ma podniosłe słowa. Ale ciekawsza jest melodia.
O tym, kto będzie premierem, jeśli PO wygra wybory, o relacjach z Donaldem Tuskiem i krytykowaniu pomysłów rządu - mówi w wywiadzie dla POLITYKI marszałek Sejmu i wiceprzewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Po sondażowym tąpnięciu Platformy inne partie wstają z tymczasowych grobów. W polskiej polityce znowu wszystko stało się możliwe. Nawet kosztem sensu.
W ciągu trzech miesięcy, które minęły od wyborów samorządowych Kamień Pomorski wybrał już dwóch starostów. Dopiero sąd musiał stwierdzić, który jest właściwy.
Kto będzie rządził po wyborach? To pytanie zadaje sobie dzisiaj coraz więcej ludzi.
Opublikowany dzisiaj przez „Gazetę Wyborczą” sondaż poparcia dla partii politycznych wskazał na mały wzrost PO, mniejszy PiS, znaczny spadek SLD oraz potwierdził pewne wejście do parlamentu tak PSL jak i PJN.
Balcerowicz wrócił. W ciągu paru dni udało mu się ośmieszyć opozycję i narobić kłopotów rządowi. Niezły urobek jak na osobę prywatną, a właściwie jednoosobową nieistniejącą partię.
Dokładnie w dziesiątą rocznicę powstania Platformy partia i jej szef Donald Tusk zbierają cięgi. Nie tylko od opozycji, ale również od dotychczasowych sympatyków.
Coś się zacina. Donald Tusk – i Platforma – mają nadal niezmiennie wysokie notowania, ale środowiska opiniotwórcze, inteligenckie patrzą na premiera coraz bardziej krytycznie. Otwarty konflikt jest już blisko.
Na politycznym rynku właśnie znalazła się jakaś siła, jakaś energia, która tworzyć będzie wysoką temperaturę, wcale nie tak łatwą do unieważnienia, bo silną sympatią społeczną wielu ludzi i środowisk.