Geolodzy przyszłości bez większego trudu rozpoznają początek epoki człowieka. Wskażą go im drobiny tworzyw sztucznych, które docierają do każdego zakątka naszego globu. Zaśmiecają też ludzkie ciała.
Według niedawnych przepisów unijnych nakrętki muszą być połączone z butelkami aż do końca swego żywota. Sterczące nakrętki sprawiają pewne kłopoty, stały się więc ulubionym orężem przeciwko UE. Moment świetny – kampania w toku.
To poród opóźniony i w ogromnych bólach, ale i tak trzeba się z niego cieszyć. Za dwa lata puste puszki i butelki mają wracać do sklepów zamiast zaśmiecać nasz kraj. Szkoda, że nie wszystkie.
Rząd wciąż zwleka z wprowadzeniem kaucji na plastikowe butelki. Za brak systemu recyklingu płacimy już prawie 2 mld zł kar do unijnego budżetu. Ale kto bogatemu zabroni?
Naukowcy ostrzegają: od 2005 r. w bezprecedensowym tempie przybywa w oceanach zanieczyszczeń mikroplastikiem. To zagrożenie nie tylko dla morskiego życia.
Unia Europejska chce zmniejszyć ilość wyrzucanych opakowań i upowszechnić pojemniki wielorazowe. Tymczasem Polska ma wciąż wyjątkowo archaiczne przepisy. Tracimy na nich miliardy i toniemy w śmieciowym absurdzie.
Oczekiwany przez tyle lat, po raz pierwszy pojawi się w Polsce. Na dodatek na niejednym muzycznym festiwalu: kubek wielorazowego użytku na napoje.
To smutne, że toniemy w zużytym plastiku, a równocześnie nie potrafimy go selekcjonować i przetwarzać, więc surowce wtórne do recyklingu sprowadzamy z zagranicy.
Na początku lipca za tonę butelek odzyskanych z odpadów recyklerzy płacili 4,1 tys. zł. W grudniu 2019 r., na cztery miesiące przed pandemią, ta sama butelka kosztowała 1,9 tys. zł za tonę.
Szczelnie pakowana w plastik żywność, jednorazowe sztućce, maseczki ochronne i gumowe rękawiczki, własny samochód zamiast komunikacji miejskiej. Koronawirus wymusił zmianę nawyków konsumentów. Niestety, głównie na gorsze.