4 listopada wypada Europejski Dzień Równej Płacy. Dlaczego teraz? Obywatelki UE zarabiają średnio 16 proc. mniej niż ich koledzy. Gdyby co miesiąc miały dostawać tyle samo co mężczyźni, to właśnie od 4 listopada do końca roku pracowałyby za darmo.
Prezentowane przez PiS arogancja i lekceważenie ustaleń wydają się ostentacyjne. Choć szef MEN Dariusz Piontkowski zapowiadał, że w 2020 r. nauczyciele mogliby liczyć na wzrost pensji, nie ma to odzwierciedlenia w projekcie budżetu.
Projekt nowelizacji ustawy o minimalnym wynagrodzeniu wyłącza z „płacy minimalnej” dodatek stażowy. Zmiana podniesie koszty pracy, ale dla większości przedsiębiorstw nie będzie miała dużego znaczenia. Zyskają za to pracownicy budżetówki.
Afera wokół wynagrodzeń w NBP karykaturalnie ilustruje ogólniejszy kłopot – jak rozmawiać o tym, kto ile zarabia, ile ma zarabiać i dlaczego właśnie tyle.
Kobiety są takie same jak mężczyźni, tylko tańsze – kpi brytyjski „Guardian”, komentując raport o nierównościach płacowych.
Jak to się stało, że w ciągu półtora roku rządów PiS wzrost PKB przyspieszył do 4 proc., bezrobocie spadło do najniższego poziomu od lat (7,1 proc. w czerwcu), a po pierwszym półroczu mamy niespodziewanie nadwyżkę w budżecie?
Jeśli nie obronimy w UE polskich stawek dla naszych pracowników delegowanych za granicę, firmy stracą sporo zamówień. Część pracowników zacznie więcej zarabiać, ale część pójdzie na bruk.
W kwietniu bezrobocie rejestrowe (czyli to z Urzędów Pracy) znów spadło. Tym razem do rekordowo niskiego poziomu 7,7 proc. To chyba dobra okazja do zgłoszenia dwóch apeli.
Nowy raport Oxfamu przypomina boleśnie, że kapitalizm ma płeć.
Jak zwyciężyć zimową chandrę i być bardziej produktywnym?