W PRL ukuto powiedzenie: radny bezradny. Tamci radni niewiele mogli zdziałać dla ogółu, ale już dla siebie załatwiali, ile się da: talony na auta, przydziały telefonów, lepsze mieszkania. Dzisiaj o samorządowcach mówi się „radni zaradni”. Owa zaradność znaczy dokładnie to samo co bezradność w PRL – jak najwięcej dla siebie. Radni śrubują swoje diety, dają się korumpować, stosują szlachecką zasadę liberum veto. Panuje przekonanie, że radni są kłótliwi, wdają się w lokalne konflikty, sami je wzniecają. To wszystko konsekwencja błędu poczęcia – rad i radnych jest za dużo, to cała armia ludzi głodnych przywilejów.
Zakończenie roku szkolnego odbywało się w atmosferze rozgoryczenia i zniechęcenia. Wciąż bowiem nie wiadomo, kiedy nauczyciele dostaną podwyżki wynikające ze znowelizowanej Karty oraz ile dokładnie dostaną?
Pojęcie doktoranta jest w polskim prawie równie abstrakcyjne, jak śnieżyca w lipcu. Tymczasem uczestnicy dziennych studiów doktoranckich stanowią coraz liczniejszą grupę młodych ludzi, którzy w przyszłości uformują kadrę naukową w naszym kraju.
Oto paradoks: 1 Maja, hucznie kiedyś obchodzone jednodniowe święto pracy przekształciło się – za sprawą święta 3 Maja i kalendarza – w wielodniowe nieróbstwo. Czy mamy jednak po czym odpoczywać? To zależy. Jedną bowiem z najistotniejszych zmian ostatnich 10 lat stało się znaczne zróżnicowanie czasu i intensywności pracy. Obok tytanów mamy pracujących tak sobie, a także ponad 2,5-milionową – przymusową – armię bezrobotnych. Jak zatem pracujemy? Kto w Polsce się zaharowuje, a kto zbytnio nie przemęcza? Poniżej nasz pierwszomajowy spis z natury.
Sejm, niemal jednogłośnie, uchwalił ustawę ograniczającą zarobki w spółkach Skarbu Państwa. Ta gorliwość posłów tłumaczy się powszechnym oburzeniem, jakie wywołały informacje o wysokości zarobków i odpraw szefów państwowych przedsiębiorstw. Ale sama ustawa jest przykładem hipokryzji i populizmu. Można się spodziewać, że przyniesie więcej szkody niż pożytku.
Rząd skierował do Sejmu projekt nowelizacji Karty Nauczyciela. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, nauczycielskie płace wzrosną już od stycznia dwutysięcznego roku średnio o 150 zł. Dalszy awans materialny będzie wynikał z nowych zasad awansu zawodowego.
Najpierw rozszaleli się samorządowcy z dietami dla siebie i płacami, zwłaszcza dla marszałków sejmików, starostów, prezydentów miast. Prawda, że nie wszędzie, ale opinię publiczną to poruszyło. Teraz rozszaleli się parlamentarzyści - kto żyw zaczął tworzyć projekty ustaw ustalające maksymalne pułapy diet i płac. Rodzi się podejrzenie, że parlamentarzyści nie troszczą się o wizerunek samorządu, ale o swoje notowania.
Opinia publiczna ocenia dziś reformę samorządową przez pryzmat wysokości diet i zarobków urzędników samorządowych. Czy pazerność radnych, walka o stołki, koncentrowanie się na własnych interesach, partyjniactwo, zdążyły już skutecznie zohydzić samorząd obywatelom? Ta krytyka jest krytyką słuszną, gdy mówimy o wynaturzeniach, ale na pewno nie przekreśla ani zasadności przeprowadzenia reformy samorządowej, ani jej perspektyw. Reforma samorządowa zbyt była potrzebna państwu polskiemu, którego struktury - co udowodniła choćby powódź z 1997 r. - były drogie, niewydolne i mało skuteczne.