Pociągi z dużym opóźnieniem włączono do programu repatriacji Polaków. A reszta pasażerów musi walczyć o pełny zwrot pieniędzy za odwołane podróże.
Chociaż pieniędzy na kolej wydajemy coraz więcej, efekty wielu inwestycji są marne. Po nowych szynach pociągi jeżdżą za rzadko i za wolno, by zachęcić do przesiadki z samochodów.
Podczas gdy jedne województwa starają się dobrze wykorzystywać unijne pieniądze, inne najchętniej kolej w ogóle by zlikwidowały. Mistrzem marnotrawstwa w nowym rozkładzie jazdy jest warmińsko-mazurskie.
Bydgoska Pesa mimo państwowej kroplówki wciąż nie może wyjść na prostą. Właśnie straciła zamówienie na składy dla Warszawy, a rzekomy kontrakt stulecia z kolejami niemieckimi okazał się spektakularną klęską. Czy warto było nacjonalizować tę firmę?
Wstrzymana sprzedaż biletów na pociągi kursujące od 9 czerwca to kolejny dowód na to, że nie potrafimy zapanować nad remontami istniejących linii. Jak zatem mamy zbudować setki kilometrów nowych tras do przyszłego megaportu lotniczego?
Jedna czeska jaskółka wiosny nie czyni. Złamanie monopolu PKP Intercity, wspieranego przez rząd, będzie w Polsce bardzo trudne.
Jeśli rząd nie wesprze przewoźników, czekają nas bolesne podwyżki cen biletów na kolei i w komunikacji miejskiej. Chyba nie o taką elektromobilność chodziło.
Już średnio co trzeci pociąg jest opóźniony, więc szczególnie warto pamiętać o swoich prawach.
PKP Intercity uważa, że obowiązki ma głównie podróżny, a prawa – przewoźnik.
Gdybym miał odpowiedzieć, gdzie szukać modelu obecnego stosunku państwowych instytucji do zwykłego obywatela, rzekłbym, że w praktyce narodowych przewoźników.